wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 22

Na środku ulicy leżała Zoella. Podbiegłem do niej i ukląkłem. Zacząłem do nie mówić.
- Zoe jestem tu wszystko będzie dobrze - głaskałem ją po glowie. Zrobił się szum. Ktoś zadzwonił po karetkę. Po kilku minutach usłyszałem syreny. Przełożyli małą, bezbronną Zoe na nosze. Nie pozwolili mi z nimi jechać. Ruszyłem w stronę auta. Wsiadłem do środka po czym oparłem głowę o kierownice. Dlaczego jej nie zatrzymałem? Uderzyłem parę razy w kierownicę i zacząłem głęboko oddychać. Gdy ochłonąłem odpaliłem silnik. O tej godzinie jest w miarę mały ruch na drogach, więc  dotarłem szybko do celu. Wbiegłem do szpitala nie patrząc czy ktoś stoi mi na drodze.
- Gdzie jest Zoella Miller - powiedziałem wpychając się do kolejki.
- Że jest pan gwiazdą nie oznacza to że może pan wszystko. Na koniec - usłyszałem za sobą.
- Ja chce wiedzieć tylko gdzie mam iść - odpowiedziałem zbulwersowany. Recepcjonistka uciszyła ludzi i wskazała mi drogę. Spotkałem po drodze pielęgniarkę.
- Gdzie jest Zoella Miller? Czy wszystko w porządku? - spytałem dzisiaj już po raz drugi.
- Jest pan z rodziny? - przeglądała jakieś papiery.
- Nie - odpowiedziałem normując oddech.
- Niestety nie mogę nic panu powiedzieć - powiedział i chciała odejść jednak złapałem ją za nadgarstek.
- Ja naprawdę muszę wiedzieć. Ona nie ma nikogo oprócz mnie. Traktuję ją jak siostrę. Jej rodzice nie żyją. Proszę mi coś powiedzieć, pokazać gdzie jest? - zacząłem mówić jak opętany. Tak strasznie się o nią boję.
- Spokojnie. Proszę chwileczkę poczekać pójdę zobaczyć w której sali leży - zniknęła w dyżurce. Przeszła obok mnie i powiedziała przelotnie ' 216 '. Chciałem się zapytać gdzie to jest.
- Prosto i w lewo - dodała zanim zdarzyłem wydobywać z siebie głos. Ruszyłem natychmiast przed siebie. Stanąłem przed drewnianą powłoką i miałem chwycić za klamkę jednak ona ugięła się pod czyimś ciężarem. Drzwi uchyliły się i moim oczom ukazał się mężczyzna w białym kitlu. 
- Dzień dobry jest pan lekarzem Zoella'i Miller? - zatrzymałem go.
- Tak,  kim pan jest? - uniósł głowę znad kartoteki.
- Niall Horan. Bliski przyjaciel - wystawiłem rękę w stronę - jak pisało na identyfikatorze- ordynatora.
- Czy mógłbym się czegoś dowiedzieć o stanie jej zdrowia. Jestem jej najbliższą rodziną, rodzice nie żyją - moje buty naprawdę stały się interesujące.
- No dobrze. Pacjentka ma lekkie wstrząśnienie mózgu, kilka połamanych żeber i pare innych - powiedział spokojnie.
- A co z dzieckiem?- spytałem niepewnie bojąc się  odpowiedzi.
- Udało się je uratować, ale najmniejszy stres może spowodować poronienie - powiedział, przeprosił i odszedł. Nie pewnie chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka. Białe ściany, biała pościel. Na łóżku leżała mała, podpięta do różnych maszyn Zoe. Wziąłem krzesło i usiadłem obok niej. Spała. Chwyciłem jej dłoń i splotłem nasze palce. Obudziła się.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Jest dobrze - wyszeptała. Tak strasznie się o nią martwiłem. Czułem do niej coś więcej niż przyjaźń.
- Dzwoniłeś do reszty? - jej cichutki głosik wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie jeszcze nie - spojrzałem na nią. Posłała w moją stronę delikatny uśmiech jakby szersze uśmiechnięcie sprawiało ból.
- Przepraszam -powiedziałem na tyle cicho, że prawie wcale siebie nie usłyszałem -przepraszam. Gdybym Cię w tedy zatrzymał nie byłabyś tutaj - spuściłem głowę. Ona dodawała mi siłę, a teraz leży tutaj. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Jej ręka powędrowała ma mój policzek. Spojrzałam na nią gdy kciukiem przejechała po nim.
- To nie twoja wina. To przez Malika - jej głos się załamał. Położyłem swoją dłoń na jej rozkoszując się jej dotykiem. Czułem motylki w brzuchu. Wiem, że nie powinienem, ale chyba się zakochałem. Gdy delektowałem się tą chwilą mój telefon dał o sobie znać. Harry.
- Stary gdzie ty jesteś. Paul przed chwilą do mnie dzwonił mówił o jakimś wypadku. Co się stało do cholery? -zaczął histeryzować. Zacząłem główkować nad tym co mu powiedzieć.
- To nie jest rozmowa na telefon. Zaraz będę - nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.
- Zoe muszę teraz jechać, ale za niedługo przyjadę do Ciebie. Obiecuję - ucałowałem ją w czoło i wyszedłem. Zbiegłem na dół po schodach by było szybciej. Uśmiechnąłem się w stronę recepcjonistki. Gdyby nie ona dalej stałbym w kolejce. Wyjąłem z kieszeni kluczyki i otworzyłem auto. Odpaliłem silnik po czym ruszyłem do domu. Włączyłem radio.
- Dzisiaj w wiadomościach opowiemy o wypadku pod hotelem. W godzinach południowych ludzie usłyszeli pisk opon. Pod koła samochodu wpadła dziewczyna około dwudziestu lat - nie słuchałem dalej tylko je wyłączyłem. Nie miałem na to ochoty. Zaparkowałem w garażu. Chłopcy usłyszeli jak wjeżdżałem na podjazd, bo gdy wychodziłem z samochodu oni już na mnie czekali.
- Co się stało? Gdzie Zoe? - zasypywali mnie milionami pytań. Nie odpowiadając ominąłem ich po czym wszedłem do środka. Rzuciłem butami gdzieś w kąt, a kurtka wylądowała na kanapie.
- Kurwa mów - syknął Styles.
- Zoe miała wypadek - powiedziałem kierując się do kuchni. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. No to zapowiadała się zajebista rozmowa.
- Wróciłem - po domu rozniósł się jakże melodyjny, niewinny głos Malika. Chłopcy spojrzeli na mnie. Zacisnąłem pięści, a moje knykcie pobielały.
- Co tam u was - wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy - umarł ktoś - spytał patrząc na nasze twarze.
- Gdzie byłeś - odezwał się niepewnie Liam.
- Musiałem załatwić sprawy w związku z ślubem - ledwo powstrzymywałem się przed wybuchnięciem.
- Gdzie moje słońce - tego było już za dużo. Moja złość wzrosła do maximum. Co on sobie myślał. Nie wytrzymałem. Odwróciłem się i z całej siły uderzyłem w jego piękną twarzyczkę. Hazza i Lou chwycili za moje ramiona i odciągnęli.
- Pogięło Cię - z jego wargi zaczęła sączyć się ciemno bordowa krew.
- Nie pozwolę Ci na to żebyś kurwa jeszcze raz ją skrzywdził - wysyczałem.
- Hola hola to jest moja narzeczona - podszedł bliżej. Chciałem zamachnąć się jeszcze raz jednak nie pozwalał mi na to mocny uścisk Stylesa i Tommo.
- Pomyślałeś chociaż raz o niej jak się czuje gdy jest sama - prychnął. Jeszcze raz tak zrobi to nie ręczę za siebie. 
- Co ty pierdolisz? Jak mogłem o niej nie myśleć - oburzył się.
- Jak pieprzyłeś się z Perrie to też o niej myślałeś? - widać było, że się tego co powiedziałem nie spodziewał. Z resztą nie tylko on. Reszcie szczęka opadła.
- Ona o tym wie? - spytał zdezorientowany.
- Widziała to na własne oczy - na samą myśl o tym, że ja też to widziałem zrobiło mi się niedobrze.
- Gdzie ona teraz jest? Muszę jej wszystko wytłumaczyć - powiedział wycofując się.
- W szpitalu. Wpadła pod samochód pod hotelem, w którym byłeś TY - podkreśliłem ostatni wyraz. Liam spojrzał na mnie i znikł za ścianą i chyba wiem dlaczego.
- W którym szpitalu. Mów - spojrzałem na Louis'a, który jedynie zaprzeczył.
- Jakbyś raczył odebrać ten cholerny telefon to byś wszystko wiedział - krzyknąłem. Niech on zniknie z naszego życia, z życia Zoe. Zza rogu wyłonił się Payne z czarną torbą w ręce. Dałem znać moim 'ochroniarzom', że mogą mnie puścić i nic nie zrobię. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni i wyjęłam z niej kartkę z kilkoma zdjęciami. Oderwałem jedną i położyłem na stole.
- Jesteś cholernym dupkiem. Zastanów się nad tym co właśnie straciłeś. Zoe nie chce Cię znać - wyszedłem z pomieszczenia uderzając w niego barkiem. Chwyciłem torbę po czym powiedziałem bezdźwięczne 'Dziękuję' w stronę Payne'a na co on skinął tylko głową i się uśmiechnął.
- To drugi miesiąc. Nie czekajcie na mnie, nie wiem kiedy wrócę - krzyknąłem ubierając się. Trzasnąłem drzwiami i zbiegłem po schodach kierując się do garażu. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon opuściłem podwórko. Droga do szpitala dłużyła mi się niemiłosiernie. Poczułem wibracje w kieszeni moich spodni. Zatrzymałem się na czerwonym świetle i odczytałem wiadomość.
LOU: W którym szpitalu leży Zoe?
Odpisałem szybko zauważając, że światło zmieniło kolor na żółty. Wjechałem na parking po czym pośpiesznie wysiadłem. Wyjąłem torbę z bagażnika. Drogę już znałem, więc odnalezienie pokoju nie trwało zbyt długo. Teraz pewniej chwyciłem za klamkę. Uśmiechnąłem się do niej jednak tego nie odwzajemniła.
- Zayn cały czas do mnie wydzwania - powiedziała.
- Rozmawiałaś z nim? Wrócił do domu -przeczesałem ręką włosy.
- Wyłączyłam telefon. Nie chcę go widzieć i słyszeć - uśmiechnęła się klepiąc miejsce obok siebie na łóżku. Usiadłem na nim ukradkiem. Jej dłoń spoczęła na mojej. Zacząłem kreślić nieokreślone kształty kciukiem po jej delikatnej skórze. Spojrzała na nasze dłonie, a jej lewy kącik ust uniósł się. Dźwignąłem jej rękę kładąc na mój zimny policzek. Uniosłem głowę by spojrzeć w jej błękitne oczy. One zrobiła to samo. Nasz wzrok spotkał się. Wplotła swoje palce w moje włosy. Odległość miedzy nami niebezpiecznie się zmniejszyła. Dzieląca nas przestrzeń wynosiła kilka milimetrów. Zamknąłem oczy i poczułem jej miękkie i pełne usta na swoich. Pogłębiłem pocałunek, a nasze języki współgrały ze sobą idealnie.
- Co tu się do kurwy dzieje? - usłyszałem za sobą dobrze znam mi głos. Natychmiast się od niej odsunąłem.
- Skąd ty tu- zacząłem się jąkać. Mulat wyjął z kieszenie telefonem.
- Mówi Ci to coś - zaśmiał się.
- Cholera - zaklnąłem pod nosem. No tak to był telefon Lou.
- Wypieprzaj stąd - wysyczałem.
- Mam prawo być ze swoją narzeczoną. Ty stąd wypieprzaj - złapał za moje ramie.
- Nie waż się jej tak nazywać. Rozumiesz. Ona już nie jest TWOJA - przyparłem go do ściany podkreślając ostatni wyraz.
- A może dziecko też nie jest moje? - założył ręce na piersi.
- Dość tego - krzyknęła. Natychmiast się do niej odwróciłem. Płakała.
- Nie sądziłam, że zniżysz się do tego stopnia. Kochałam Cię. Rozumiesz?  A teraz wynoś się stąd. Jesteś dla mnie nikim. Nie istniejesz- chwyciła za pierścionek, którego nie ściągała odkąd go dostała. Rzuciła nim w Malika - podaruj go Perrie - po tym co powiedziała zrobiła się cała blada. Zaczęła głęboko oddychać.
- Zoe co się dzieje? - podbiegłem do jej łóżka. Nie odpowiedziała tylko zgięła się wpół. Od razu pobiegłem w stronę drzwi popychając Zayn'a  na ścianę. Wybiegiem z pokoju po lekarza.








Przepraszam za opóźnienie, ale świąteczne sprzątanie i opieka nad kotem zabierała mi większość czasu. Ten rozdział dodany tak ma święta. A więc życzę wam:
-dużo hajsy,
-masy prezentów,
-udanego sylwestra,
-rodzinnej atmosfery,
-spotkania idola w przyszłym roku,
- i czego sobie tylko zamarzycie.
Merry Christmas!


Ps.Jeszcze w tym tygodniu pojawiają się nowi bohaterzy (:

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział. Mimo iż Zayn zdradził Zoe chce żeby dalej byli razem :( Mam nadzieję, że Zoe nie poroni :(
    Z okazji świąt życzę ci dużo zdrowia, szczęścia. Spełnienia marzeń. Dużo prezentów pod choinką i czego sobie tam zapragniesz :* /Julia

    OdpowiedzUsuń