sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 27&Epilog

Sześć dni minęło strasznie szybko. Postanowiłem zabrać moją księżniczkę na romantyczną kolację w Dublinie. Spakowaliśmy nasze walizki. Spędzimy w Dublinie jeden dzień i wrócimy do Londynu. Pożegnałem się z rodzicami.  Wypożyczyłem samochód i spakowaliśmy wszystko do bagażnika. Pod hotelem zatrzymaliśmy się pół godziny później. Odebraliśmy z recepcji klucz i skierowaliśmy się do windy. Wjechaliśmy na ostatnie piętro hotelu. Odnalazłem nasz pokój po czym otworzyłem go i wpuściłem Zoe pierwszą.
- Jak tu ślicznie - powiedziała przechodząc do sypialni.
- Musimy je wypróbować - pchnąłem ją na łóżko. Zaczęła się śmiać i uciekać. Goniłem ją po całym apartamencie. Złapałem Zoe i razem wylądowaliśmy na podłodze. Zacząłem ją gilgotać. Kocham jej śmiech. Próbowała się wyrwać, ale marnie jej to wychodziło. Wpiła się w moje usta co spowodowało zatrzymanie wykonywanej przeze mnie czynności. Oparłem dłonie na podłodze po obu stronach jej głowy. Po chwili nieoczekiwanie Zoe wyślizgnęła się i znów zaczęła uciekać. Pokręciłem z niedowierzaniem głową śmiejąc się pod nosem. Zamknęła się w sypialni po czym szybko przebiegła do łazienki. Wyjąłem napój energetyczny z mini lodówki i oparłem na kanapę. Włączyłem telewizora i szukałem czegoś sensownego, a skończyło się na tym, że przeglądałem Twittera. Usłyszałem skrzypienie drzwi i zwróciłam głowę w stronę dobiegającego głosu. Podążała w moją stronę w samej bieliźnie. Usiadła na mnie ukradkiem. Złapała moją koszulkę, a ja za jej tyłek.
- O której wychodzimy? - spytała muskając moje wargi swoimi.
- Za dwie godziny - przerzuciłem ją na kanapę tak by teraz to ja byłem na górze. Złączyłem nasze usta pieszcząc jej ciało. Po chwili zostawiłem jej czerwone, opuchnięte usta i zacząłem kierować się niżej.
- Niall - jęknęła gdy zrobiłem malinkę na jej szyi. Cicho zachichotała gdy dotarłem w okolice jej pępka.
- Niall nie wystarczą mi dwie godziny, a co dopiero mniej - wróciłem do góry by móc spojrzeć w jej oczy. Uśmiechnąłem się i położyłem głowę na jej cyckach. Wplątała palce w moje włosy. Uwielbiam gdy to robi. Zamruczałem w jej skórę.
- Ni złaź ze mnie - powiedziała stłumiając śmiech. Wstałem z niej dochodząc do wniosku, że nie możemy się spóźnić gdyż to skutkowałoby anulowaniem rezerwacji. Szybko wbiegła do łazienki zamykając drzwi na klucz. Westchnąłem i wszedłem do sypialni. Wyjąłem z walizki czarne rurki, białą koszulę i marynarkę. Przygotowanie mi się nie trwało zbyt długo. Poprawiałem włosy gdy usłyszałem jej głos.
- Niall wiem, że jesteś w sypialni. Przyniesiesz mi szpilki? Takie w odcieniu jasnego brązu - westchnąłem i odpiąłem jej walizkę. Natrafił na jej bieliznę. Potrząsnąłem głową wyrzucając z myśli Zoe ubraną w nią, ale muszę przyznać, że ta bielizna, którą ma na sobie teraz też  jest niesamowita. Wreszcie sięgnąłem po to czego szukałem i oniemiałem. Widziałem Zoe w szpilkach raz, ale nie w takich. Były strasznie wysokie. Z moimi i jej butami udałem się do salonu. Usiadłem na kanapie i zawiązałem sznurówki moich czarnych vansów. Drzwi z łazienki otworzyły się, a w nich stanęła Zoella. Na jej widok opadła mi szczęka. Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa Codziennie mówiłem, że jest piękna, ale teraz wygląda nieziemsko. Jej czerwone usta i włosy opadające falami na jej ramiona. Zwiewna szara sukienka sięgającą do połowy ud.
- Ślinisz się - powiedziała sprowadzając mnie ma ziemię. Podeszła bliżej zakładając buty, dopełniając tym swój ubiór.  Lustrowałem ją od góry do dołu zastanawiając się jak można być tak pięknym. Wstałem i objąłem ją w talii przyciągając jak najbliżej siebie. Cmoknęła moje usta poprawiając moją marynarkę.
- Niezłe z Ciebie ciacho - zaśmiała się. W tych butach teraz jest na wysokości moich ust. Musnąłem jej wargi jedną dłonią dotykając jej policzka.
- Wyglądasz o niebo lepiej ode mnie - wymruczałem w jej usta. Staliśmy tak całując się. Włożyłem rękę pod jej sukienkę gładząc jej nagie udo.
- Będzie Ci zimno - powiedziałem odrywając się od niej.
- Ale Ty będziesz moim księciem i mnie ogrzejesz - zachichotała i przytuliła się do mojej piersi. Cmoknęła mój policzek i udała się do naszej sypialni. Zgarnąłem po drodze telefon idąc w stronę drzwi. Założyłem kurtkę nie zapinając jej z racji tego, że na zewnątrz jest w ciepło i nie ma śniegu. Moja piękna wróciła w marynarce podobnego koloru co buty i z przewieszoną  na ramieniu torebką. Odłożyła ją na stoliczek obok mnie podczas gdy ja sięgnąłem po jej kurtkę. Również jej nie zapięła, ale zawinęła szalik wokół szyi. Upewniła się, że spakowała wszystko do torebki, przewiesiła ją na ramieniu i opuściliśmy pokój. Wsiedliśmy do samochodu i  zawiozłem nas do pięciogwiazdkowej restauracji. Godzina zleciała bardzo szybko. Jedziemy rozmawialiśmy i śmialiśmy się. To był naprawdę mile spędzony czas i jednocześnie nasza pierwsza oficjalna randka. Odpuściliśmy sobie deser, zapłaciłem i opuściliśmy restauracje. Zoe stwierdziła, że jest zbyt piękna pogoda by wrócić do hotelu, więc złapałem ją za rękę i ruszyliśmy wzdłuż ulicy pełnej sklepów. Zatrzymałem się przy studiu tatuażu.
- Chcesz zrobić coś szalonego? - spytałem patrząc w jej jasnoniebieskie źrenice.
- Co masz na myśli? - spytała niepewnie. Skinąłem głową w kierunku budynku stojącego obok.
- Tatuaż? Przecież ty jesteś wrogiem tatuaży - zdziwiła się.
- Wiem, ale zdjęcia można usunąć albo zgubić, a to zawszę będzie przypominać mi, że nie jestem sam na tym świecie. To będzie symbolizować Ciebie - jej oczy zaszkliły się. Chciała coś powiedzieć. Rozchyliła wargi, ale po chwili znowu je zamknęła. Złapała moją szyję i przyciągnęła mnie do pocałunku. Objąłem ją ramieniem i weszliśmy do studia.
- Witaj Niall. Dzisiaj bez Zayn'a? - przywitaliśmy się uściskiem dłoni.
- Hej Bob. Razem z moją dziewczyną postanowiliśmy zrobić sobie wspólny tatuaż - uśmiechnął się spoglądając na Zoe. Odwrócił się i stanął obok regału szukając odpowiedniego katalogu.
- Byłeś tu wcześniej? - spytała mnie.
- Tak to stałe miejsce Zayn'a. Louis ma swoje inne miejsce - ucałowałem ją w czubek głowy.
- Mam coś dla was - Bob wrócił do nas z kilkoma szkicami.
- Co powiesz na to - wskazałem na dwa napisy 'i love her' i 'i love him'.
- Wolałabym to - na jej twarzy pojawił się grymas pokazując napisy 'Always' i 'Forever'
- Co do twojego wyboru Niall odpowiednim miejsce byłoby nadgarstek, a co do twojej dziewczyny to palce - wtrącił Bob.
- Zróbmy oba - zasugerowałem.
- Są małe i proste, więc także mało bolesne - spojrzałem na nią niepewnie, a ona jedynie uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Ustalone. Wróćcie do mnie za pół godziny, a wszystko będzie gotowe - podaliśmy sobie dłonie i wyszliśmy na zewnątrz.
- Mam ochotę na gorącą czekoladą - splotła nasze palce i wtuliła się w moje ramie.
- Za rogiem jest Starbucks - zaśmiałem się.  Skręciliśmy  i staliśmy tuż przed  Starbucksem. Otworzyłem drzwi i przepuściłem Zoe przodem. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady i dwie maffinki. Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików przy oknie.
- Mam pomysł na jeszcze jeden tatuaż - powiedziałem upijając łyk gorącej cieczy.
- Jaki? - spytała z zaciekawieniem w oczach.
- Twoje imię - powiedziałem po czym wgryzłem się w maffinkę.
- Naprawdę? - jej oczy zamigotały. Skinąłem głową, a na jej ustach zagości ogromny uśmiech. Opróżniliśmy nasze kubki. Kupiłem mojej księżniczce jeszcze jeden napój na wynos i mogliśmy udać się do studia tatuażu. Gdy Bob nas zauważył uśmiechnął się do nas.
- Kto pierwszy? - spytał.
- Niall - odezwała się Zoella zanim mogłem cokolwiek wydusić z siebie.
- Niech będzie - westchnąłem, bo wiedziałem, że jeśli Zoe coś powie to musi tak być. Zdjąłem kurtkę oraz marynarkę i położyłem ją na czerwoną kanapę. To samo zrobiła Zoe po czym Bob zaprowadził nas do pomieszczenia obok. Podwinąłem rękaw koszuli i usiadłem na fotelu. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się w trójkę przy pracy Boba. W mgnieniu oka na nadgarstku jednej ręki był napis, a słowo na palcu drugiej ręki. Zamieniłem się miejscami z Zoe. Podała mi prawie pusty kubek z czekoladą. W szybkim tempie go opróżniłem.
- Gdzie mogę to wyrzucić? - potrząsnąłem opakowaniem w powietrzu.
        
 - Przy drzwiach jest śmietnik - powiedział chwytając nadgarstek dziewczyny. Gdy igła z tuszem dotknęła skóry brunetki jej usta wykrzywiły się w grymas co wywołało u mnie uśmiech. Wstałem i podeszłam do drzwi. Pozbyłem się kubka po czym wróciłem na poprzednie miejsce. Po pół godzinie wszystko było skończone.

Podziękowaliśmy Bobowi i zapłaciłem. Rozejrzałem się przez szybę czy nikt czasem nie stoi i na nas czeka. Jakaś fanka lub paparazzi. Będąc pewien, że na zewnątrz jest pusto złapałem Zoe za rękę i żegnając się z mężczyzną opuściliśmy studio. Gdy zaczęliśmy drogę powrotną do mojego samochodu z nieba spadały pojedyncze płatki śniegu.
- Jak romantycznie - zachichotała, a moje kąciki mimowolnie uniosły się do góry. Jutro wracamy z samego rana do Londynu by spędzić sylwestra z resztą zespołu. Choć nie wiedzieliśmy się zaledwie kilka dni tęsknota jest odczuwalna za tymi idiotami. Z mojego zamyślenia wyrwała mnie Zoe, która gwałtownie się zatrzymała. Spojrzałem na nią w dół zdezorientowany. Splotła nasze obie dłonie podchodząc bliżej.
- Wiedz, że Cię kocham Niall - powiedziała patrząc mi prosto w oczy. Nie dowierzałem w to co usłyszałem. Czy ona powiedziała, że mnie kocha? Ona mnie kocha? Schyliłem się i wpiłem w jej usta. Ten pocałunek był pełen uczyć.
~Epilog~
Obudziłem się z lekkim bólem głowy. Chciałem przytulić się do mojej księżniczki, ale zastałem jedynie pustą przestrzeń. Automatycznie podniosłem się  i moją uwagę zwróciła biała kopertą z moim pełnym imieniem.
" Drogi Niall'u,
Na początku chciałam Cię za wszystko przeprosić. Od ostatnich kilku tygodni naprawdę stałeś się dla mnie kimś bardzo ważnym. Kimś kto walczył o każdy następny szczęśliwy dzień dla mnie. Sprawiałeś, że byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Sprawiałeś, że czułam się bezpiecznie. Komplementowałeś, szeptałeś czułe słówka. Wcześniej przytulałeś i pocieszałeś. Byłeś przy mnie gdy potrzebowałam czyjejś bliskości. Popełniłam wiele błędów, ale ty byłeś moim chłopakiem, a to była najlepsza decyzja w moim życiu wiedząc, że to niebawem się skończy. Pewnie teraz się zastanawiasz nad tym dlaczego się zgodziłam na bycie twoją dziewczyną. Chciałam żebyś był szczęśliwy. Widzieć Ciebie smutnego zabiłoby mnie od środka. Pokazałeś mi co to jest miłość. Każdy jeden Twój uśmiech był dla mnie lekarstwem, później nałogiem. Nie wyobrażam sobie życia bez tego pięknego śmiechu, dotyku pod którym moja skóra płonęła. Muszę odejść zanim to zabrnie za daleko, zanim fanki się o nas dowiedzą. Jestem jednym wielkim problemem, który niszczy wszystko. Nie chcę zniszczyć Ciebie. Spełniasz swoje marzenia, kariera, a ja nie mam nic. Nie jestem nic warta. Proszę nie zrób niczego głupiego, nie szukaj mnie. Jeśli to zrobisz i tak się tego dowiem. Prasa. Nie mogę obiecać, że  zadzwonię, nie mogę obiecać, że napisze, ale obiecuje, że nigdy o Tobie nie zapomnę. Kocham Cie i nigdy nie przestanę.
Twoja Zoella
PS. Może kiedyś będę mogła wszystko Ci wytłumaczyć. "
Ze łzami w oczach wyjąłem z koperty nasze wspólne zdjęcia i kolejną, zgiętą na pół kartkę. Niepewnie otworzyłem ją. To był mój rysunek, ten gdy siedzieliśmy na balkonie. Mimowolnie mój lewy kącik uniósł się do góry na wspomnienie tamtego dnia. Chwyciłem zdjęcia. Na jednym z nich byliśmy razem w Mullingar. Uśmiechała się gdy ja całowałem jej policzek. Poczułem słone łzy. Oparłem łokcie na ugiętych kolanach, a twarz schowałem w dłoniach. Zacząłem płakać, płakać jak małe dziecko, któremu odebrano lizaka. Jednak Zoe była częścią mnie, którą mi odebrano. Zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem po niego szybko z myślą, że może to być ona. Myliłem się. Zrezygnowany odebrałem.
- Hej Paul - próbowałem powiedzieć to moim normalnym głosem.
- Hej Niall. Chciałem zapytać się czy masz może obok siebie Zoe? - spytał. Nie wytrzymałem. Usłyszałem huk rozbitego o ścianę z ogromną siłą telefonu.
- Kurwa - zamknąłem pod nosem.  Do pokoju natychmiast wbiegł Louis z Liam'em i Harry'm.
- Co to do kurwy było? - odezwał się zdyszany Tommo. Nie byłem w stanie odpowiedzieć. Łzy dalej sączyły się z moich oczu. Liam podszedł bliżej i zabrał list. Lou pozbierał z podłogi resztki mojego telefonu, a Harry zdjęcia.
- Tak mi przykro stary - powiedział przekazując kartkę Louis'owi.
- Potrzebujesz czegoś? - usiadł na łóżku patrząc ma mnie.
- Tak 
- Czego? Tylko powiedz - położył dłoń na moim kolanie.
- Jej Liam. Jej - wyszeptałem. Wstał i po prostu mnie przytulił. Na Liam'ie zawsze mogłem polegać, wygadać się.
- Co ona sobie myślała - krzyknął Harry.
- Harry to nie tak. Ona musiała - powiedział niepewnie Payne.
- A skąd ty to do cholery możesz wiedzieć? - Tomlinson zaczął chodzić tam i z powrotem po pokoju.
- Obiecałem, że nie powiem - spuścił głowę.
~Liam~
Była może trzecia w nocy nowego roku. Nie mogłem zasnąć. Usłyszałem otwieranie drzwi mojego pokoju. Uniosłem się do pozycji siedzącej by zobaczyć kto to. Mała sylwetka wskazywała tylko ma jedną osobę.
- Liam nie śpisz? - zdziwiła się.
- Jakoś nie mogę. Co Cię o tej porze do mnie sprowadza? - przeczesałem ręką włosy.
- Możemy pogadać? - spytała niepewnie.
- Jasne. Siadaj - wskazałem ręką na łóżko. Dostrzegłem, że jest cała ubrana choćby miała gdzieś iść.
- Muszę wyjechać - nabrała powietrza i powiedziała.
- Jak to wyjechać? - zdziwiłem się.
- Obiecujesz, że nikomu nie powiesz o naszej rozmowy? - spojrzała na mnie. Skinąłem głową by kontynuowała.
- Paul - zawahała się - on mi kazał - spuściła głowę.
- Jak to Ci kazał, nie ma prawa - uniosłem się. Zoe przyłożyła palec do ust wskazując bym był cicho.
- On ma racje Liam. Przysparzam samych problemów - otarła dłonią spływającą łzę.
- Nie mów tak. Pomyślałaś o Niall'u? - spytałem z niedowierzanie słuchając jej słów.
- Tak. Zostawiłam mu list. Proszę zajmij się nim. Nie miałam odwagi mu o tym powiedzieć. Do dzisiaj mogę tu być. Rano będę już w samolocie - szlochała.
- Jest moim przyjacielem nie masz się o co martwić. Gdzie lecisz? - spytałem przytulając ją do siebie.
- Nie mam zielonego pojęcia. Mam spotkać się z Paul'em na lotnisku - zaśmiała się nerwowo - muszę iść. Zanim poradzę sobie z walizkami trochę to zajmie - westchnęła odsuwając się ode mnie i wycierając resztki łez.
- Pomogę Ci - wstałem. Wciągnąłem dresy i biały t-shirt.
- O czwartej ma być taksówka - wyszeptała gdy znajdowaliśmy się w holu. Pokiwałem głową w znak, że rozumiem. Weszliśmy do jej pokoju. Wszystko było przygotowane. Dwie walizki i torba podręczna. Ja zabrałem walizki, a Zoe plecak. Zszedłem ostrożnie na dół by nie narobić większego hałasu. Narzuciliśmy na siebie kurtki i włożyliśmy buty. Wyszliśmy na zewnątrz.
- Będę tęsknić - powiedziałem i przytuliłem z całej siły. Zacząłem płakać razem z nią.
- Nie wierz jak ja będę tęsknić za wasza piątka, a zwłaszcza za blondynem - pociągnęła nosem. Odsunęła się ode mnie. Podwinęła rękaw kurtki.
- Zawsze będę o nim pamiętać - powiedziała wystawiając w moją stronę nadgarstek z niezagojonym tatuażem. Zamurowało mnie.
- Zrobiłaś sobie tatuaż - skinęła głową.
- Niall też - ostatni raz na jej ustach zagościł uśmiech.
- Czy my rozmawiamy o tym samym Niall'u? - spytałem. Po raz kolejny skinęła głową.
- Niall i tatuaż. Nawialiśmy do tyle czasu - pokręciłem z niedowierzaniem głową.
- To był jego pomysł - zachichotała. Taksówka wjechała na podjazd. Kierowca otworzył bagażnik. Pomogłem włożyć tam walizki.
- Proszę uściskaj wszystkich ode mnie - ostatni raz ją do siebie przytuliłem. Odsunęła się i ucałowała mój policzek. Otworzyła drzwi samochodu i zwróciła w moją stronę.
- Może jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedziała i wsiadła do taksówki. Zatrzasnęła drzwi i odjechała




I mamy już koniec. Chciałam podziękować za komentarz, które mnie motywowały, ponad 1800 wyświetleń. Za dziewięć miesięcy tak szybko minęło. Jeszcze raz dziękuję tym, ktoś to czytali.
Punk Niall Horan jest to druga część DRTOT.
W zakładce BOHATERZY można znaleźć całą obsadę. Za tydzień pojawi się rozdział pierwszy.




sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 26

Przeciągnęłam przez głowę bluzkę Niall'a. Pozbierałam z podłogi wczorajszą bieliznę i resztę garderoby. Chwyciłam telefon by sprawdzić godzinę.  Szósta. Idealnie. Podeszłam do śpiącego blondyna kładąc po drodze moje rzeczy na krześle. Leżał na plecach, przykryty do pasa kołdrą. Usiadłam poniżej jego krocza. Moje nogi znajdował się po obu jego stronach. Zaczęłam składać pocałunki na jego nagim torsie idąc coraz wyżej. Gdy dotarłam do jego ust chłopak już nie spał.
- Takie pobudki mogę mieć codziennie - wymruczał swoim porannym głosem w moje usta. Leżałam na nim, a on przykrył nas kołdrą po czym objął mnie w talii. Całowaliśmy się leniwie dobre kilka minut.
- Kurwa przepraszam. Chcielibyśmy się tylko pożegnać - usłyszeliśmy w drzwiach Lou i cichy chichot Lottie.
- Pożegnałabym się z wami, ale ja leżę tu, a moje rzeczy są tam - oblałam się rumieńcami  wskazując na krzesło stojące pod ścianą.
- Lottie nie patrz. My wszystko rozumiemy. Do zobaczenia za kilka dni - powiedział szybko wesoły Tommo. Zamknął drzwi zostawiając nas samych. Niall zaśmiał się błądząc swoimi dłońmi po moich udach. Oparłam się rękami na jego piersi.
- Niall musimy wstawać - powiedziałam oddalając się na tyle by nie mógł dosięgnąć moich ust. Wydął dolną wargę i przerzucił nas tak, że to on był teraz na górze.
- Nialler - próbowałam brzmieć poważniej jednak nie wychodziło mi to dlatego, że Niall zaczął całować moją szyję drażniąc ją dodatkowo nosem.
- Mhm? - wsunął dłonie pod moją koszulkę.
- Naprawdę musimy wstać - powiedziałam czując jak jego dłonie schodzą niżej wzdłuż moich boków.
- Niall James Horan - złapałam za jego włosy, a on zrobił mi malinkę nad moim biodrem. Jęknął zsuwając się ze mnie. Nagi kręcąc tyłkiem udał się do łazienki.
- Wiem, że się patrzysz - przygryzłam wargę wiedząc, że on ma racje. Wstałam z łóżka i biorąc swoje rzeczy wyszłam z pokoju. Delikatnie otworzyłam drzwi do mojego sypialni i ostrożnie się do niej wsunęłam. Gemma spała zawinięta w kołdrę jak w kokon. Rzeczy, które aktualnie trzymałam w ręce rzuciłam w kąt biorąc czyste, wczoraj przygotowane. Weszłam do łazienki zamykając drzwi tak by nie narobić większego hałasu. Wzięłam szybki prysznic, bo z tego co wiem nie mamy zbyt wiele czasu. Osuszyłam się, ubrałam czarne leginsy, bluzę, którą dostałam od blondyna. Włosy lekko pofalowałam i nałożyłam na głowę czapkę z napisem 'Niall'. Zrobiłam jeszcze kreskę eyelinerem, a rzęsy musnęłam maskarą. Zadowoloną z swojego wyglądu opuściłam pomieszczenie. Dopakowałam jeszcze podstawowe rzeczy do walizki typu szczoteczka do zębów. Nie chciałam budzić blondynki, więc zostawiłam jej karteczkę, pisząc by uważali na siebie i takie tam. Wysunęłam rączkę od walizki i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam się z Liam'em.
- Widzę, że jednak się zdecydowałaś - uśmiechnął się wskazując na mój bagaż - ściany są cienkie uwierz mi, a poza tym Niall mówił mi już wcześniej, że chciałby Cię zabrać ze sobą do swojego rodzinnego miasta. Zależy mu na Tobie - ostatnie kilka słów wyszeptał przechodząc obok mnie by Niall, który właśnie wychodził z swojego pokoju niczego nie usłyszał. - i życzę wam miłego lotu - dodał już normalnym tonem. Przytuliłam go, życząc mu wesołych świat. Chłopak zniknął w swojej sypialni. Niall podszedł i złączył nasze usta.
- Gotowa? - spytał splatając nasze palce.
- Z tobą zawsze - uśmiechnęłam się i udaliśmy się w stronę schodów. Blondyn zniósł nasze walizki na dół, a ja szłam za nim.
- Śniadanie zjemy ma mieście - powiedział gdy przechodziliśmy obok kuchni. Skinęłam głową na znak, że wszystko rozumiem. Zatrzymał się przy drzwiach frontowych.
- Ta bluza leży na tobie idealnie - pocałował mój rumiany policzek. Schyliłam się i założyłam czarne glany. Włożyłam kurtkę i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Chłopak czekał już gotowy trzymając klamkę. Wyszliśmy na zewnątrz, a na podjeździe czekało na nas już auto Niall'a. Spakował nasze bagaże do bagażnika.
- Hej Preston  - przywitaliśmy się z ochroniarzem. Preston odwozi nas na lotnisko. Wyjechaliśmy z posesji i dzięki temu, że jest wczesna pora na drogach Londynu znajduje się mało pojazdów. Preston towarzyszył mam przy śniadaniu w Starbucksie  i został aż wsiedliśmy na pokład samolotu. Wybrałam miejsce przy oknie, a Niall obok mnie. Gdy był pewien, że nikt na nas nie patrzył to splótł nasze palce. Oparłam głowę na jego ramieniu patrząc przez okno jak startujemy.  Puściłam jego rękę i sięgnęłam do plecaka po telefon by zrobić zdjęcie widokom. Wyjęłam też słuchawki, które od razu podłączyłam do urządzenia. Jedną ze słuchawek podałam blondynowi. Włączyłam naszą piosenkę czyli ' Better Than Words '. Chłopak zaczął podśpiewywać pod nosem. Po jakiś dwudziestu minutach blondyn spał na moim ramieniu. Zrobiłam zdjęcie naszym splecionym dłonią. Nudziło mi się, więc zaczęłam przeglądać Twittera.
~Niall~
Obudził mnie głos informujący, że za chwilę lądujemy. Moja księżniczka odkładała telefon by po chwili zapiąć pas. Wczoraj wieczorem gdy przyszła do mojego pokoju znajdowała tysiące powodów by nie jechać jednak nie dałem za wygraną i przekonałem ją. Chciałem by spędziła prawdzie święta. Opuściliśmy pokład i po kilkunastu minutach wraz z walizkami kierowaliśmy się w stronę czekającego na nas Greg'a i Denise.  Przywitałem się z bratem uściskiem tak samo jak z jego dziewczyną. Są ze sobą  od około dwóch lat.
- Kim jest ta urocza brunetka? - spytał uśmiechając się w stronę  Zoe.
- Zoella. Moja dziewczyna - splotłem nasze palce i pociągnąłem ją bliżej siebie.
- Oh no tak. Tyle o niej opowiadałeś. Miło Cię poznać Zoe. Jestem Greg, a to moją narzeczona Denise - przytulił ją na przywitanie tak samo jak Denise.
- Gratuluje stary. Dlaczego nie powiedziałeś. Wspominałeś, że planujesz się oświadczyć, ale nie mówiłeś kiedy dokładnie - złapałem rękę Denise i ujrzałem piękny pierścionek, który pomagałem wybrać. Pogratulowałem im i ruszyliśmy do wyjścia. Dziewczyny szły za nami podczas gdy my rozmawialiśmy o tym co mnie ominęło w ostatnim czasie. Zoe i Denise znalazły wspólny język, gdyż brunetka wepchnęła mnie na miejsce pasażera obok mojego brata, który prowadził. Dowiedziałem się od niego, że nie ma w domu rodziców, ponieważ są na świątecznym spotkaniu z przyjaciółmi. Nasze wybranki zaproponowały, że przyrządzą obiad. Gdy wjechaliśmy na podjazd pod domem stało kilka fanek. Zatrzymałem się przy nich by reszta mogła spokojniej wejść do środka.
- Hej dziewczyny
- Hej Niall - powiedziały chyba najspokojniej jak potrafiły
- Możemy zrobić sobie z Tobą zdjęcie? - spytała jedna z nich.
- Pewnie - uśmiechnąłem się i już przy moim boku znajdowała się brunetka. Rozmawiałem z nimi przez chwilę i zostałem zasypany pytaniami o Zoe. Trudno było mi kłamać, że nic między nami nie ma, ale musiałem. Dla niej.
- O kurwa masz malinkę - odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu i ujrzałem blondynkę zakrywającą dłonią usta oraz robiącą zdjęcie mojej szyi.
- Zdradziłabym wam coś, ale w tym fandomie nic się nie ukryje - wzruszyłem ramionami próbując zasłonić choćby w najmniejszym stopniu malinkę, którą zrobiła mi wczorajszej nocy Zoella. Uśmiechnąłem się na myśl jej ciągnącej mnie za włosy i zachłannie całującej moją szyję.
- Niall? - wyrwał mnie z zamyślenia czyiś głos.
- Huh?
- Która godzina? - spytała któraś. Wyjąłem telefon i odblokowałem go.
- Po ... - nie dokończyłem dziewczyna za mną zaczęła piszczeć.
- Ziall is real - krzyknęła. Dopiero teraz ogarnąłem, że na wygaszaczu mam ustawione nasze świąteczne zdjęcie jak się całujemy.
- Kurwa - burknąłem pod nosem.
- Spokojnie to zostanie między nami - poklepała mnie po ramieniu brunetka.
- Niall - odwróciłem się na dobrze znany i głos.
- Hej Zoe - pomachały do niej.
- Obiad gotowy koch-Niall - zająkała się. Zaśmiałem się.
- Szczęścia życzymy - krzyknęła jedna.
- Powiedziałeś im? - założyła ręce na piersi.
- No nie wiem kto zrobił mi malinkę ostatniej nocy - wskazałem na szyję odsłaniając ją.
- Niall! - krzyknęła rumieniąc się. Wskoczyła w buty, chwyciła kurtkę i zamknęła drzwi. Podeszła do nas, a ja objąłem ją ramieniem. Pocałowałem jej policzek, a dziewczyny wydały z siebie ' aww '.
- Wasz sekret jest w dobrych rękach - zapewniły nas.
- Już wiemy co będzie się działo dzisiaj w tym domu - zachichotała blondynka.
- Pozwólcie mi zjeść obiad, a później się zobaczy - przytuliłem Zoe do siebie, a ona uderzyła mnie w klatkę piersiową. Podały mi swoje username na Twittera, pożegnały się i odeszły.
- Zobaczyły nasze zdjęcie na moim telefonie - musnąłem jej usta obejmując ją w talii. Jej dłoń znalazła się na moim policzku.
- Lazania stygnie - powiedziała w moje usta. Przygryzłem jej wargę uśmiechając się. Weszliśmy do domu. Greg i Denise siedzieli w salonie na kanapie z talerzami w dłoniach. Zoe nałożyła obiad dla nas, a ja nalałem soku. Dosiedliśmy się do nich. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a w tle leciało jakieś bezsensowne reality-show. Za oknem było już dawno ciemno, a zegar wskazywał dwudziestą. Greg i Denise poszli spać.
- Idę wziąć prysznic - zadeklarowała zbierając talerze po czym zniknęła w kuchni, a następnie usłyszałem jak wchodzi po schodach. Wstałem i wbiegłem na górę. Wszedłem do mojego dawnego pokoju. Zdjąłem  z siebie wszystko oprócz bokserek. Opuściłem sypialnie i po cichu przeszedłem pod łazienkę. Na szczęście ona nigdy nie zamyka drzwi na klucz. Wślizgnąłem się do środka zamykając drzwi tym razem na klucz by nikt czystym przypadkiem tu nie wszedł. Zdjąłem bokserki i wszedłem do Zoe pod prysznic. Pisnęła gdy musnąłem dłonią jej skórę. Gwałtownie się odwróciła i natychmiast odetchnęła z ulgą na mój widok.
 - Jezu Niall nie rób tak więcej chyba, że chcesz żebym umarła - poczochrała moje włosy mocząc je przy okazji. Zacząłem składać pocałunki na jej nagim ciele. Przyciągnąłem jej plecy do mojego torsu. Wplątała swoje palce w moje włosy. Odwróciła i wpiła się w moje usta.
- Umyć Cię - spytałem między pocałunkami. Skinęła głową i odsunęła się uspokajając oddech. Chwyciłem jej żel pod prysznic i zacząłem wmasowywać go w jej delikatną skórę. Spędziliśmy w łazience jakąś godzinę. Owinięci w ręczniki przeszliśmy do mojego pokoju.
- Niall wybierz mi coś do spania - powiedziała gdy wycierała włosy w ręcznik. Posłuchałem i otworzyłem jej walizkę. Mój wzrok przykuło onesie.
- Mam - wyjąłem je i pomachałem materiałem w powietrzu.
- Naprawdę? - spojrzała ma mnie.
- Mam swoje - zaprotestowałem. Skinęła głową i zabrała je z mojej ręki. Sięgnęła jeszcze po bieliznę i miała już wyjść do łazienki gdy ją zatrzymałem.
- Możesz się przebrać tutaj - uśmiechnąłem się. Podeszła do mnie i czule pocałowała. Odwróciła się i odeszła do drzwi.
- Nie dzisiaj - zaśmiała się i wyszła. Gdy zapinałem swoje onesie ona weszła do pokoju.
- Wyglądasz uroczo - odezwała się przerywając ciszę. Siedziałem na łóżku, a ona podeszła do mnie. Przeczesała swoją dłonią mojej włosy i poddając się jej dotykowi, zamknąłem oczy.
- Obejrzymy jakiś film? - spytała.
- Pewnie - odpowiedziałem wstającą. Wzięliśmy po drodze z kuchni chipsy i picie. Zoe miała zrobić popcorn gdy ja miałem znaleźć jakiś film.
- Niall uderzyłeś się po drodze w głowię? Wiesz, że wybrałeś romans - zajęła miejsce obok mnie na kanapie z miską w ręku.
- Naoglądałem się z tobą tego podczas nieobecności twojego byłego, więc jeszcze jeden mi nie zaszkodzi - wzruszyłem ramionami na co ona pocałowała mnie w policzek. Nogi oparłem na stoliku, a Zoe położyła głowę na moich udach. Szczerze mówiąc w ogóle nie skupiałem się na filmie. Patrzyłem na nią i bawiłem się jej włosami. Czystym przypadkiem zahaczyłem o zamek jej stroju. Pociągnąłem go w dół odsłaniając czarną koronkową bieliznę. Przygryzłem wargę na widok jej idealnego ciała. Spojrzała na mnie, a ja na jej usta. Nachyliłem się i musnąłem jej wargi. Chciałem się odsunąć, ale ona mnie przytrzymała. Włożyłem dłoń pod jej ubranie. Gładziłem jej skórę pogłębiając pocałunek. Usiadła na moich udach, a jej nogi znajdowały się po obu moich bokach. Zacząłem całować w dół jej szyję co jakiś czas zostawiając malinkę. Przesunąłem się na początek kanapy, a ona dobrze wiedząc co chcę zrobić oplotła nogi wokół mojej talii nie rozłączając naszych ust. Zaniosłem ją do sypialni.
Następnego dnia obudziłem się sam. Jęknąłem niezadowolony z tego, że nie ma mojej księżniczki obok mnie. Wstałem i podszedłem do walizki. Wyjąłem z niej świeżą bieliznę i ubrania na dzisiaj. Wciągnąłem na siebie bokserki i przeszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Założyłem czarne rurki i  granatowy sweter z bałwanem. Włosy uniosłem lekko do góry. Gotowy opuściłem pomieszczenie. Wziąłem z sypialni telefon i już miałem zejść na dół. Przy schodach spotkałem się z moim bratem. Przy kuchni stał mój tato.
- Synu tak dawno nas nie odwiedzałeś - przytuliłem się tak jak mieliśmy to w zwyczaju. Zawsze mnie wspierał. Spędzaliśmy ze sobą wiele czasu. Nieoczekiwanie musiałem się wyprowadzić. Chciałem się przywitać z mamą, ale mój ojciec mnie zatrzymał. W kuchni śmiały się i gotowały trzy ważne w naszymi życiu kobiety. Moja mama, moja dziewczyna i przyszła bratowa. Staliśmy w trójkę w progu i przyglądaliśmy się im. W końcu postanowiłem zakraść się do nich. Objąłem Zoe w talii i złożyłem pocałunek na jej policzku. Uśmiechnęła się i odwróciła do mnie. Szybko pocałowała mnie w usta i zrobiła miejsce bym mógł przejść do mojej mamy. Od razu ją do siebie przytuliłem.  Ona jak zawsze rozpłakała się. Stałem tak chwilę ocierając jej plecy by się uspokoiła.
- Tak bardzo tęskniłam za Tobą synku - ucałowała mój policzek.
- Ja za Tobą też mamo - uśmiechnąłem się do niej. Otarła łzy i wróciła do przyrządzania posiłku. Okazało się, że jest już po dwunastej. Obejrzeliśmy w trójkę jakiś film, później nakryliśmy do stołu. Około osiemnastej wszystko było gotowe. Odmówiliśmy modlitwę i mogliśmy zacząć posiłek.
- Muszę wam powiedzieć, że większość przyrządziły dziewczyny - odezwała się moja mama - jakoś lepiej wyglądasz synku. Przestałeś jeść tyle fastfoodów? - zwróciła się w moją stronę.
- Mając taką dziewczynę jak Zoella, która wyśmienicie gotuje nie dało się jeść nic innego jak to co przygotowała - złapałem jej dłoń, a ona nieśmiało się uśmiechnęła.
- To wy jesteście razem? - zdziwiła się moja mama. Skinąłem głową.
- O mój Boże. Jeszcze nigdy nie przyprowadziłeś do domu swojej dziewczyny. Ona musi być wyjątkową - powiedziała rozanielona moja rodzicielka.
- Mamo - oblałem się rumieńcem co nie zdarzało się zbyt często. Zoe zachichotała cicho.
- Nie dziwię Ci się. Zoella jest wspaniałą dziewczyną - tym razem to Zoe się zarumieniła. Kolacja przebiegła w miłej atmosferze. Greg i Denise powiedzieli, że mają dla nas niespodziankę. Denise trzymała małe pudełeczko, które po chwili w ręku miała moja matka. Pociągnęła za wstążkę i odkryła wieko. W środku znajdowało się zdjęcie.
- Jestem w ciąży - wydusiła z siebie Denise. Moja rodzicielka od razu zaczęła płakać. Przytuliłem i pogratulowałem mojemu braciszkowi.
- Wiecie już czy to chłopczyk czy dziewczynka? - spytała Zoe trzymając w uścisku Denise.
- Jeszcze nie wiemy - zaśmiała się. Usiedliśmy na kanapie każdy z kawałkiem ciasta. Wziąłem do ręki gitarę i zaczęliśmy śpiewać kolędy. Wieczór zleciał szybko, a zegar wskazywał już dwudziestą pierwszą. Zostaliśmy ostatni na kanapie. Zoe poszła pierwsza pod prysznic. Wyjąłem telefon i napisałem do chłopaków, że zostanę wujkiem. Nim dostałem od któregokolwiek odpowiedź Zoella wróciła. Jestem zbyt leniwy by o tej porze iść pod prysznic. Zdjąłem ubrania zostając jedynie w bokserkach i wskoczyłem pod kołdrę tuż obok mojej księżniczki. Położyła głowę na mojej nagiej piersi.
- Jak bym miał córkę nazwał bym ją Darcy - wyszeptałem gdy byłem pewien, że ona już śpi.




Dum dum dum.
Szczęśliwych Walentynek życzę!
Za tydzień pojawi się rozdział z epilogiem.
Wraz z epilogiem pojawi się link do drugiej części.
Do zobaczenia.

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 25

Nie mogłam zasnąć, a po moim policzku sączyły się łzy. Z Niall'em leżeliśmy na łyżeczkę co w tej chwili odpowiadało mi. Czując jego ramie obejmującą mnie w pasie wyciągnęłam dłoń by sięgnąć po telefon. Pięknie. Jest szósta, a ja nie mam co ze sobą zrobić. Ostrożnie odwróciłam się twarzą do chłopaka. Miał lekko rozchylone wargi i włosy delikatnie opadające na jego czoło. Wygląda tak strasznie uroczo, że aż chciało by się go zjeść. Bez zastanowienia zrobiłam mu zdjęcie i automatyczne dodałam je na wszystkie portale, na których mam konto. Ja... Ja chyba się zakochałam. To uczucie jest lepsze niż gdy byłam z Zayn'em. To jak mnie dotyka, jak całuje. W sposób w jaki na mnie patrzy wiem, że on też coś do mnie czuje. Przejechałam kciukiem po jego policzku. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Złożyłam pocałunek  na jego policzku zahaczając o kącik jego ust. Uchylił lekko powieki ukazując błękitne jak ocean tęczówki.
- Dzień Dobry księżniczko. Która godzina?- z jego ust wydobył się poranny zachrypnięty głos.
- Dziesięć po szóstej - uśmiechnęłam i musnęłam delikatnie jego wargi. Jęknął i odwrócił się na plecy.
- Dlaczego tak wcześnie. Daj mi spać - wymamrotał. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zaczęłam kreślić, a niej nie znane mi kształty. Po chwili gdy byłam pewna, że śpi, wstałam i najciszej jak mogłam podeszłam do szafy. Zabrałam wczoraj kupiony sweter, czarną spódniczkę ze skóry i tego samego koloru baleriny. Dodatkowo wzięłam czerwoną kokardę do włosów i rajstopy, które były do połowy ud czarne. Na palcach weszłam do łazienki. Rozebrałam się i wślizgnęłam pod strumień letniej wody. Przeanalizowałam to co miało miejsce wczoraj. Telefon, o którym nie mam prawa powiedzieć nikomu. Zaczęło docierać do mnie, że blondyn stał się dla mnie naprawdę kimś ważnym. Moje łzy zaczęły mieszać się z wodą. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Czuję się z tym źle. To może być osiem ostatnich dni tutaj. Ochłonęłam trochę i postanowiłam nie marnować więcej czasu. Zawinęłam się w ręcznik i przeszukałam wszystkie rzecz, które zabrałam. Założyłam koronkową czerwoną bieliznę widząc jak może zakończyć się dzisiejszy dzień. Wysuszyłam włosy po czym wciągnęłam na siebie sweter. Gdy cały dzisiejszy strój miałam już na sobie, włosy spięłam w tak zwaną kulkę, doczepiając z jednego boku kokardę. Na powieki nałożyłam brązowe cienie, usta zaś pomalowałam pomarańczowo-czerwoną szminkę. Zadowolona z swojego wyglądu opuściłam łazienkę. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Jest po siódmej. Niall dalej spał w najlepsze. Usiadłam przy biurku i zaczęłam ozdabiać wczoraj zakupione kejsy. Na każdym napisałam kilka słów, które przychodziły mi do głowy. Zajęło mi to godzinę. Włożyłam je do szafki by nim ich nie widział i mogły wyschnąć. Zeszłam na dół. Wszędzie było cicho i ciemno. Weszłam do kuchni rozmyślając nad zrobieniem śniadania, a później świątecznego obiadu. Przygotowałam ciasto na naleśniki i zaparzyłam kawę. Gdy usłyszałam czyjeś kroki kończyłam sałatkę owocową. Zostałam przyciągnięta do klatki piersiowej blondyna. Pocałował mnie w policzek po czym oparł głowę na moim ramieniu.
- Co na śniadanie? - wymruczał mi do ucha.
- Naleśniki - wzięłam truskawkę i włożyłam do jego ust. Przytulił mnie i usiadł na krześle przy wysepce. Postawiłam przed nim talerz z świeżo upieczonymi naleśnikami z syropem klonowym i bitą śmietaną. Nalałam sok pomarańczowy do dwóch szklanek wiedząc, że jako jedyni w domu nie pijemy kawy na śniadanie. Chwyciłam miskę z owocami oraz jogurtem i zajęłam miejsce obok niego. Był ubrany w czarne rurki i sweter z tradycyjnym świątecznym wzorkiem koloru czerwonego.
- Jak się spało - spytałam wkładając pierwszą łyżeczkę mojego śniadania do ust.
- Nie wygodnie, bo nie było Ciebie obok mnie - musnął swoim nosem mój policzek.
- Świetnie wyglądasz - wyszeptał mi do ucho co wywołało dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
- Ta szminką idealnie pasuje i podkreśla twoje pełne usta - zamknęłam oczy i wsłuchiwałam w jego anielski głos.
- Ta spódniczka podkreślająca twoje nogi - przejechał ręką wzdłuż mojego uda. Odwrócił mnie na obrotowym krześle przodem do niego, a on wstał z swojego miejsca. Otworzyłam oczy po czym poczułam jego dłoń na swoim policzku. Zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szczęki. Zaplątałam palce w jego włosy. Rozsunęłam nogi by przyciągnąć go bliżej siebie. Objął mnie w talii złączając nasze usta. Jego dłoń wślizgnęła się pod mój sweter.
- Niall - zaczęłam. Odsunęliśmy się łapiąc oddech.
- Tak księżniczko? - oparł swoje czoło o moje.
- Zaraz wszyscy się obudzą i trzeba zacząć przyrządzać jedzenie - wyszeptałam - ale obiecuje, że dokończymy później - ostatni raz złączyłam nasze usta. Przytuliłam go i odwróciłam się na krześle zeskakując z niego. Niall jęknął niezadowolony mamrocząc coś pod nosem. Wyjęłam kurczaka z lodówki i inne potrzebne mi rzeczy. Nie obeszło się bez śmiechów i wygłupów. Po chwili dołączyły do nas dziewczyny. Usmażyłam im naleśniki, a blondyn kroił warzywa. Wstawiłam kurczaka do piekarnika i zabrałam się za pierniki. Zaczęliśmy wszyscy śpiewać świąteczne piosenki. Pierwszy raz od lat poczułam tą świąteczną atmosferę.
- Witam drogie panie - w kuchni pojawili się pozostali domownicy.
- Też tu jestem - oburzył się Niall.
- Dlatego powiedziałem panie - zaśmiał się Lou. Blondyn miał ubrany fartuszek i rękawice by wyjąć pierniki. Jego włosy opadały swobodnie na czoło co dodawało mu jeszcze większego uroku. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę.
- Kiedy masz Nialler będzie na pierwszych stronach gazet ze swoją dziewczyną? - usłyszałam za sobą Harry'ego. Miałam ochotę walnąć mu z patelni, która stała obok mnie w twarz.
- Nie interesuj się - powiedział Niall spoglądając na mnie tak by nikt nie zauważył. Dalsze przygotowania przebiegały przez pewien czas w ciszy do czasu aż Harold nie kopnął w dywan i nie wylądował na podłodze.
- Znalazłem pięć dolców pod kanapą - krzyknął uradowany. Parsknęliśmy śmiechem.
- Jesteś takim idiotą - również krzyknęła Gem zakrywając twarz dłońmi z niedowierzaniem kręcąc głową. Atmosfera rozluźniła się. Kurczak potrzebował jeszcze trochę czasu, a my stwierdziliśmy, że nie zapakowaliśmy prezentów. Rozeszliśmy się po pokojach. Niall złapał mnie za nadgarstek i zaczekał by wszyscy zniknęli w pokojach.
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Nie. To znaczy tak. Kurwa nie wiem jak to powiedzieć - westchnął i przeczesał ręką włosy - chciałabyś być moją dziewczyną - spojrzał mi prosto w oczy. Dotknęłam dłonią jego policzek i stanęłam na palcach by złączyć nasze usta. Niall dobrze odebrał moją odpowiedź, bo uśmiechnął się i objął w talii po czy przytulił. Chciałam mu uciec. Uwielbiam się z nim tak bawić, ale tym razem złapał mnie za nadgarstek. Ten nieszczęsny nadgarstek. Syknęłam z bólu. Moje jeszcze nie zagojone cięcia dały o sobie znać. Podciągnął rękaw do łokcia. Spojrzałam niepewnie w górę. Jego oczy były pełne smutku i bólu.
- Przepraszam, że mogłem temu zapobiec, a tego nie zrobiłem - powiedział załamującym się głosem. Spuściłam głowę, a on przyciągnął mnie do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Po chwili stwierdziliśmy, że prezenty same się nie zapakują, więc czas się rozejść. Znajdowaliśmy się w różnych pokojach, ale w całym domu było głośno. A to komuś taśmy zabrakło, albo Lou prosił o pomoc, bo zaplątał się we wstążce. Gdy wszystko odpowiednio ozdobiłam zniosłam paczki do salonu gdzie chłopcy ubierali choinkę. Skierowałam się do kuchni. Wszystko było prawie gotowe. Nakryłyśmy z dziewczynami do stołu plotkując o  uroczych chłopaków z One Direction debatujących na temat tego gdzie powinna wisieć jakaś bombka. Zrobiłam im zdjęcie i wstawiłam na TT i IG. Wróciłyśmy do pomieszczenia obok. Nalałam sobie szklankę wody i przeglądałam dalej Twittera.  Zakrztusiłam się napojem gdy przeczytałam jak jedna dziewczyna napisała o tym co mogło się wydarzyć przed dodaniem wczorajszego zdjęcia przez Lottie. Zaczęłam kaszleć co skutkowało tym, że wszyscy znaleźli się naokoło mnie.
- Wszystko w porządku? - dłoń Liam'a znalazła się na moim ramieniu.
- Macie bardzo fantazyjne fanki - zaśmiałam się pokazując im telefon.
- No Niall nie znałem Cię od tej strony - poklepał go po plecach Hazza, a on uderzył go w tył głowy. Ostatecznie wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Zanieśliśmy dania do stołu i zajęliśmy miejsca. W połowie posiłku. Usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami.
- Przepraszam za spóźnienie Perrie mnie zatrzymała - usłyszeliśmy głos Zayn'a w holu. Odłożyłam widelec, który trzymałam w ręce i odsunęłam talerz. Dzisiaj chyba już nic nie przełknę.
- Czy ktoś Cię do kurwy w końcu nauczy zamykać drzwi - powiedział załamany Li. W jadalni zawitał uradowany Malik. Prezenty powędrowały pod choinkę i zajął wyznaczone dla niego miejsce. Siedziałam cicho i nie odzywałam się. Jakoś straciłam humor to tym jak opowiadał o mojej siostrze. Niall splótł pod stołem nasze palce. Spojrzałam na nie w dół, a chłopak zaczął kreślić okręgi kciukiem na mojej skórze. 
- Co powiecie na deser? - rzuciłam gdy wszystkie talerze były opróżnione. Skinęli głowami i wstałam kierując się do kuchni. Wyjęłam osiem talerzyków i na każdy nałożyłam kawałek szarlotki. Była jeszcze ciepła, więc dołożyłam po gałce lodów.
- Niall - zawołałam. Po chwili chłopak objął mnie w talii składając całusa na moim policzku.
- Pomożesz mi to zanieść? - spytałam kończąc ostatni talerz.
- Pewnie księżniczko - przejechał nosem po moim policzku co wywołało u mnie cichy chichot.
- Cokolwiek tam robicie uważajcie na nasze jedzenie - krzyknął z salonu Louis. Zaczęliśmy się śmiać.
- Mam prawo robić ze swoją dziewczyną co chce - powiedział do mnie jednak niechcący za  głośno tak, że reszta też usłyszała. W domu rozległy się krzyki i wiwaty reszty domowników.
- Kurwa. Przepraszam. Nie miałem powiedzieć tego tak głośno -  odsunął się i spuścił głowę siadając na krześle.
- Nic się nie stało. Oni mogą wiedzieć - podeszłam do niego. Podniosłam jego głowę by móc spojrzeć w jego smutne oczy. Musnęłam jego wargi swoimi. Przyciągnął mnie i przytulił się do mojego brzucha. Stałam tak chwilę aż Niall stwierdził, że jest głodny. Zabraliśmy talerze i przeszliśmy do salonu.
- Nareszcie Pani Horan - zaśmiała się Gem.
- Myślałam, że twój brat jest głupi - oblałam się rumieńcami. Wróciliśmy  po pozostałe talerze i usiadłam razem z blondynem na podłodze. W telewizji leciał jakiś świąteczny film. W całym domu rozbrzmiewał nasz śmiech. Wstałam i poszłam na górę do pokoju. Wzięłam rogi renifera i wróciłam na dół. Zakradłam się za blondyna. Delikatnie założyłam mu je na głowie. Spojrzał do góry i uśmiechnął się na mój widok.
- Co powiecie na świąteczne zdjęcie One Direction? - zaproponowała Lottie. Chłopcy spojrzeli na siebie i już po chwili oni stali przy choince, a Lottie trzymała w ręce telefon brata. Zdjęcie zostało zrobione i od razu wstawione na TT i IG zespołu.
- Zoe stań obok Niall'a. Jesteście dopasowani, a to jest urocze - popchnęła mnie w stronę chłopaka Gemma. Posłałam w jej stronę mordercze spojrzenie, a ona cmoknęła ustami. Blondyn wręczył jej swój telefon. Objął mnie jedną ręką w tali i przysunął do siebie. Zayn przewrócił oczami. Nie obchodzi mnie to. Podałam blondynce swój telefon i przytuliłam się do Horana. Później zrobiłam zdjęcie Tomlinsonom i Stylesom, a że Liam i Zayn nie mieli nikogo zrobili sobie zdjęcie razem. Nadszedł czas na prezenty.
- BANAN! - krzyknął Styles. Musiał opakować już moje pudełko. Zaczął skakać z nim po całym salonie. Niall i Louis dołączyli do niego. Blondyn z pizzą, a brunet z marchewką. Jak dobrze, że wczoraj dokupiłam Harry'emu bluzę z napisem 'Tommo'. Teraz jest dopasowany z Tomlinsonem, który ma z nadrukiem 'Harold'.
- Ktokolwiek to kupił jest niesamowity - powiedział Hazza zamieniając świąteczny sweter na bluzę co zrobił też Lou.
- Zoella - odpowiedziała Lottie,  a Gemma jej przytaknęła. Loczek podszedł do mnie i przytulił. Niall z swojej paczki wyjął czarne onesie z znakiem Batmana na co wybuchłam śmiechem.
- Naprawdę? - zwróciłam w stronę dziewczyn. Również się zaśmiały. Wreszcie ktoś podał mi moje pudełko. W środku znajdowała się bluza, która miała z tyłu napis ' Horan ' i liczbę '93'. Znalazłam też podłużne czerwone pudełeczko. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się naszyjnik z zawieszką w kształcie klucza wiolinowego. Tego z wczorajszej wystawy. Z drugiej strony miał wygrawerowany napis ' Forever in your heart. Niall '. Wyjęłam go i podeszłam do chłopaka. Odwróciłam się do niego tyłem i poprosiłam aby go zapiął. Pociągnął mnie za biodra dzięki czemu znalazłam się okratkiem na jego kolanach. Objął mnie w talii dając znak, że naszyjnik znalazł się na swoim miejscu. Odwróciłam się do niego przodem i musnęłam wargi Niall'a swoimi.
- Dziękuję - powiedziałam w jego usta.
- W środku jest coś jeszcze - uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. Spojrzałam zdezorientowana na niego i wstałam kierując się na swoje poprzednie miejsce. W pudełku znajdowała się jeszcze biała koperta. Otworzyłam ją niepewnie. Wyjęłam z niej dwa bilety lotnicze do Dublina. Blondyn wstał z fotela, który zajął wcześniej Liam'owi, usiadł obok mnie na podłodze.
- Jutro rano wylatujemy - wyszeptał do mojego ucha -  spędzimy te święta razem - dodał. Wskoczyłam na niego i wessałam się w jego usta. To będą pierwsze prawdziwe święta od paru lat. 
~Niall~
Jej usta smakowały piernikami. Tak bardzo jestem szczęśliwy, że mogłem sprawić uśmiech na jej twarzy. Mógłbym tak siedzieć z nią w moich ramionach wieczność. Ostatni raz złączyła nasze usta po czym wstała i poszła na górę mówiąc, że musi się spakować. 
- Jeszcze nie widziałem jej takiej szczęśliwej, stary - poklepał mnie po ramieniu Zayn.  Zdziwiło mnie to co on powiedział. Jeszcze wczoraj miał o niej całkiem inne zdanie. Uśmiechnąłem się w jego stronę wstając z podłogi.
- Wybaczcie, ale też muszę się jeszcze spakować. Lot mamy jutro o dziewiątej - ruszyłem w stronę schodów. Odwróciłem do nich głowę - i mam do was jeszcze jedną prośbę. Na razie nie mówcie nic nikomu o nas -  przytaknęli, więc spokojnie mogłem iść do sypialni. Wyjąłem z szafy czarną walizkę i otworzyłam ją kładąc na  łóżku. Kolejno wkładałem do niej wyjęte z szafki, poskładane ubrania. Usłyszałem skrzypienie drzwi, więc odruchowo się odwróciłem. W progu stała Zoe.
- Niall ja chyba nie powinnam z Tobą lecieć. To są święta Twoje i Twojej rodziny. Nie będę tam pasować - podeszła bliżej mnie spuszczając głowę.





Mamy przedostatni rozdział. Przepraszam za błędy rozdział pisany na telefonie.
Zoe zostanie sama czy jednak poleci?
Do zobaczenia w następnym.

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 24

Obudziłam się następnego ranka. Czułam się wyspana i o dziwo nie odczuwałam kaca. Mało pamiętam z wczorajszego wieczoru, ale do końca życia zapamiętam tą noc. Niall jeszcze śpi. Jego klatka piersiowa, na której mam głowę unosi się równomiernie. Delikatnie wstałam tak by go nie zbudzić. Chwyciłam bieliznę z podłogi by na razie ją na siebie włożyć. Wyjęłam też z szafy blondyna bluzę z kapturem. Ucałowałam jego rumiany policzek, popatrzyłam jak słodko wygląda z potarganymi włosami i bezszelestnie wyszłam z pokoju. Zeszłam boso po schodach do kuchni. Zrobię tosty, ale nie takie normalne. Wycięłam z chleba tostowego środek foremkami do ciastek, które kiedyś kupiłam. W to miejsce na patelni wbiłam jajko. Usmażyłam też bekon. Wszyscy spali cóż im się będę dziwić jest siódma rano. Wstawiłam muffinki do piekarnika. Wycisnęłam sok z pomarańczy i moje śniadanie było gotowe. Przygotowałam sobie jeszcze kawę z bitą śmietaną oraz sałatkę z kupionych wczoraj owoców polane jogurtem i miodem. Zabrałam wszystko i poszłam na górę. Weszłam do sypialni Horana. Odstawiłam tackę na stolik po czym wdrapałam się na łóżko. Usiadłam na nim, moje nogi znajdowały się po obu jego stronach. Poczochrałam jego włosy i nachyliłam się by złożyć pocałunek na jego ustach. Odwzajemnił go i nagle objął moją talię przez co teraz to ja znajdowałam się na dole.
- Dzień dobry - powiedział zachrypniętym głosem, uśmiechając się między pocałunkami.
- Zrobiłam śniadanie - uwolniłam się z jego  uścisku. Wzięłam tacę i położyłam na jego kolanach. Miał na sobie już dresy. Wzięłam swoją kawę i usiadłam obok niego.
- To jest najlepsze co mnie kiedykolwiek spotkało. No oprócz spotkania cię pierwszy raz w salonie i wczorajszej nocy - założył palec w śmietanie po czym dotknął mojego nosa. Nachylił się i pocałował go zlizując śmietanę.
- Jakie plany na dziś? - spytałam sięgając po miskę z sałatką.
- Muszę coś załatwić  i nie mam zamiaru ruszać się dzisiaj z domu - włożył do ust kolejny kawałek tosta.
- Ja planuję spotkać się dzisiaj z Waliyha - wstałam i odłożyłam puste naczynie na stolik.
- Ja zrobiłam śniadanie, ty posprzątaj - cmoknęłam w jego stronę. Miałam chwycić za klamkę, ale jego duże dłonie znalazły się na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie. Przesunął moje włosy na jedna stronę robiąc sobie miejsce.
- Wyglądasz nieziemskiego w mojej bluzie. Brał bym Cie tu i teraz - wyszeptał wprost do mojego ucha wywołując dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Nie odpuścił sobie zrobienia malinki. Choć mi się to podobało, wyrwałam się z jego uścisku. Usłyszałam tylko za sobą jęk niezadowolenia. Udałam się do mojej sypialni. Weszłam do środka jednak pokój nie był pusty. Lottie i Gem siedziały na łóżku z wodą w ręce i moim rysownikiem. Uśmiechnęłam się do nich idąc do szafy. Czekaj wróć. Co one mają w rękach? Zawróciłam, chwyciłam kartki po czym wrzuciłam je do szafki.
- Dlaczego je schowałaś są śliczne - oburzyła się Gemma.
- Nie wcale nie są - zaprzeczyłam wyjmując z mojej garderoby onesie w barwach Wielkiej Brytanii, świeżą bieliznę i czerwony top. Zostawiłam je same zamykając się w łazience. Ściągnęłam z siebie bluzę blondyna i weszłam pod prysznic. Letnia woda otuliła moje ciało. Na szczęście kupiłam wczoraj żel i balsam do pod prysznic. Niall wybrał czekoladowy zapach. Po półgodzinnym relaksie wyłączyłam wodę i zawinęłam się w ręcznik. Osuszyłam się po czym ubrałam w wybrane ubrania. Wyszłam z pomieszczenia poprawiając włosy. Nikogo nie było. Spojrzałam do szuflady. No tak mogłam się tego spodziewać. Zbiegłam na dół i ujrzałam salon cały w rysunkach. Na stole stało kilka szklanek wody z musującą tabletką. 
- To jest Niall - oparłam się o ścianę przyglądając się ich rozmowie. Lou wyjął z rąk Lottie kartkę, o której mówiła.
- Tu jestem ja - odezwał się Harold.
- Tak właściwie gdzie jest Niall - spytał Liam.
- Spytał czy może pożyczyć laptop, bo jego nie chce działać, więc pewnie siedzi w pokoju - wzruszył ramionami Louis.
- Gdzie to jest? - odezwała się Gem.
- Zdaje mi się, że to park przed szpitalem - chwycił kartkę Li.
- Te wszystkie rysunki są niesamowite - westchnęła Lottie.
- Mam ich więcej - wtrąciłam - dlaczego grzebienie w moich rzeczach? - usiadłam na wolnym fotelu.
- Twoje łóżku jest małe jak na dwie pijane dziewczyny. Znalazłam ten zeszyt pod łóżkiem - Gemma spojrzała na Lottie, a ta skinęła głową.
- Zróbcie trochę miejsca dla mnie - nie wiem skąd w salonie zjawił się blondyn. Miał na sobie szare dresy i białą koszulkę, a na głowie tyłem do przodu snapback. Nikt go nie posłuchał tylko dalej wgapiali się w rysunki. Spojrzałam na niego,  a on chytrze się uśmiechnął. Podszedł bliżej. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi, więc po prostu wstałam. On zajął moje miejsce po czym złapał w tali i posadził na swoich kolanach.
- Wyglądasz nieziemsko - wyszeptał bawiąc się zamkiem mojego stroju odsłaniając trochę więcej mojego dekoltu.
- W tym roku też losujemy się na święta? - spytał Niall tym razem głośniej tak by reszta usłyszała. Spojrzałam na niego zdezorientowana tak samo jak pozostałe dziewczyny.
- To jest taka nasza tradycja odkąd powstał zespół - zaśmiał się.
- Umm okej - chwyciłam pierwszy lepszy rysunek i potargałam go na kilka drobniejszych kawałków.
- Zniszczyłaś moją twarz - oburzył się Horan.
- Mam lepsze - wzruszyłam ramionami. Na skrawkach papieru zapisałam pięć imion.
- Jeszcze wy - położył swoją głowę na  zagłębieniu miedzy moją szyją, a ramieniem.
- My nie jesteśmy w zespole - wtrąciła Lottie.
- Ale jesteśmy jedną wielką rodziną - poczochrał jej włosy Lou przez co ona dźgnęła go w bok. Dopisałam jeszcze nasze imiona i ściągnęłam czapkę z głowy blondyna. Włożyłam karteczki do środka. Wstałam i podeszłam do Liam'a, który siedział na fotelu na przeciwko mnie.
- Jest jedna zasada. Nie macie prawa powiedzieć nikomu tutaj obecnemu kogo wylosowaliście - uprzedził Li po czym się skrzywił czytając imię. Skinęliśmy głowami po czym podeszłam do Harry'ego. Zaśmiał się na widok tego co było napisane na wylosowanej przez niego karteczce. Każdy dostał po jednaj. Wylosowałam Harolda.
- Kto przekaże Zayn'owi - zaczął blondyn wyciągając ostatnią karteczkę, ale w tym momencie usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami.
- Co mi powiecie? - wparował uradowany do salonu. Gdy jego wzrok zatrzymał się na mnie siedzącej ponownie na kolanach Niall'a jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił. Nie chciałam więcej problemów związanych z nim, wiec po prostu wstałam i poszłam do pokoju. Wyjęłam z szafy najcieplejszy koc, komin nałożyła na szyje, zabrałam zeszyt, telefon i wyszłam na balkon. Usiadłam na odśnieżonym wcześniej krześle opatulona kocem i kapturem na głowie. Wpatrywałam się w pustą przestrzeń przede mną dopóki nie otworzyły się drzwi balkonowe. Stał w nich Horan z dwoma parującymi kubkami i kocem.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - spytałam odbierając jeden z kubków.
- W jednym oknie śnieg padał, a w drugim już nie. Dziwne co nie? -  usiadł na drugim, już wcześniej otrzepanym przeze mnie fotelu.
- Dlaczego uciekłaś ? - spytał spoglądając na mnie.
- Widziałeś jak Zayn się na nas patrzył - upiłam łyk gorącej cieczy. Nie odpowiedział. Położył swoją dłoń na mojej i zaczął kreślić na niej różne kształty. Można się dziwić, że nie jest mi zimno, ale jego dotyk rozgrzewał moją skórę. Czułam motylki w brzuchu. On wyglądał tak uroczo. Miał na głowie czapkę z napisem ' Sorry about me ' i szalik owinięty szczelnie wokół jego szyi. Okryty kocem w jednej ręce trzymającego kubek druga zaś błądziła po mojej skórze. Odstawiłam kubek i złapałam za notes. Wyjęłam rękę spod jego dłoni co wywołało grymas na jego twarzy. Cóż, co mogę poradzić na to, że jestem leworęczna? Naszkicowałam kontury jego osoby. Blondyn chciał zajrzeć mi przez ramię, ale ja w porę zamknęłam notes.
- Daj zobaczyć co rysujesz - wyciągnął w moją stronę rękę. Pokręciłam przecząco głową.
- Zimno mi - burknął. Wstałam, odkryłam go i usiadłam na nim.  Spojrzałam w jego błękitne jak ocean tęczówki. Źrenice w jednej sekundzie powiększyły się. Złączyłam nasze usta. Horan nie miał nic przeciwko gdyż odwzajemnił pocałunek z zachłannością.
- Cieplej? - wyszeptałam w jego usta na co on wydobył z siebie jęk zadowolenia. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Tą cudowną chwilę przerwał idiota znanym także jako Harold.
- Uważaj Horan, bo sobie coś odmrozisz - krzyknął rzucając śnieżką w moją stronę. Zaczęliśmy się śmiać. Reszta nie odpuszczała i obrali sobie nas za cel. Zakryliśmy się cali kocami by w jakimś tam stopniu ochronić się przez kulkami śniegu. Usłyszałam dobrze znaną mi piosenkę. Ktoś do mnie dzwoni, a ja nie mam jak dostać się do telefonu. Zaczęli śpiewać ' Rock Me ' wniebogłosy. Zajęli się śpiewem, więc wykorzystałam tę chwilę na złapanie telefonu.
- Hej Waliyha - powiedziałam wystarczająco głośno by uświadomić ich, że rozmawiam przez telefon - spotkamy się dzisiaj? - spytałam spoglądając w stronę tych nie wyżytych dzieci znajdujących się na dole. Malik nie był zadowolony. Złością było czuć na kilometr.
- Zakupy? - usłyszałam uradowany głos dziewczyny.  Podałam jej dokładny adres i godzinę po czym się rozłączyłam.
- Zoe możesz na chwilę podejść ? - spytał mulat stojąc w drzwiach. Spojrzałam na blondyna, który skinął głową i wstał. Razem weszliśmy do środka.
- Dlaczego ty kontaktujesz się z moją siostrą? Co ty od niej w ogóle chcesz? - zaczął krzyczeć.
- Mam kurwa prawo spotykać się z kim chcę i kiedy chce - również krzyknęłam dając emocją upust. Niall objął mnie w talii przysuwając lekko do siebie.
- Taki z ciebie przyjaciel? Mogłem się tego po  tobie spodziewać - wysyczał przez zęby Malik.
- Odpieprz się od niej i ode mnie. Wynoś się stąd - odsunął mnie do tyłu i sam podszedł bliżej Zayn'a.
- To jest też mój dom, więc to ona nie ma prawa tu być - zaśmiał mu się prosto w twarz. Niall zamachnął się. Chwilę później Malik leżał na podłodze.
- Po pierwsze. Dopóki jest ze mną ma prawo tu być rozumiesz - złapał go za koszule po czym szarpnął by mulat wstał
 - Po drugie nie jesteście w tym domu sami. Reszta też ma prawo głosu - usłyszałam Liam'a. Wszedł do pokoju z pozostałymi współlokatorami.
- To jest dziwka. Po co w ogóle ją jeszcze tutaj trzymacie. Najpierw ja teraz Niall. Ciekawe kto następny - prychnął Malik.
- Ta rozmowa nie ma sensu. I tak Zoe tu zostanie czy tego chcesz czy nie, a teraz wypieprzaj z tego pokoju - popchnął do Horan. Zayn otarł krew sączącą się z jego nosa i wyszedł. Patrzeliśmy wszyscy na siebie nawzajem nie mówiąc nic.
- Zadzwonię do Waliyha i powiem, że nie możemy się więcej spotykać - wyszeptał. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nikt mnie tak nigdy w życiu nie potraktował.
- Nie. Zakupy dobrze nam zrobią - powiedziała pewniej Gemma - słyszałam, że umówiłyście się na 16, więc widzimy się za dwie godziny na dole - zadeklarowała.
- Dam wam swoje auto Gem - wtrącił Hazza. Dziewczyna skinęła głową i opuścili pokój. Zostałam sama z blondynem. 
Zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Wszystko będzie dobrze słońce - wyszeptał wprost do mojego ucha gdy zaczęłam jeszcze bardziej płakać - pójdę sprawdzić czy wyszedł, bo jak nie to mu pomogę - dźwignął mój podbródek tak by mógł spojrzeć w moje oczy. Złączył nasze usta w delikatny pocałunek. Odsunął się uśmiechając. Zniknął za drzwiami, a ja natychmiast skierowałam się do łazienki. Musi gdzieś tu być, pomyślałam. Przeszukałam wszystkie szafki gdy w mojej ręce znalazła się rzecz, której szukałam. Żyletka. Popatrzyłam na nią przez chwilę po czym ze łzami w oczach usiadłam na podłodze. Przejechałam metalem po nadgarstku. Krew zaczęła się sączy z równoległych ran. Na podłodze tworzyła się czerwona plama. Gdy zrozumiałam co właśnie zrobiłam żyletka wypadła z mojej dłoni. Trzymając nadgarstek nad zlewem uporczywie szukałam jakiegokolwiek bandaża. Zatamowałam krew, posprzątałam po sobie i opuściłam pomieszczenie. Wyjęłam z szafy przydużą, czarną bluzę, tego samego kolor leginsy. Przebrałam się szybko i podeszłam do lustra. Wyglądam jak jakiś potwór. Wróciłam się do łazienki. Moje oczy były opuchnięte od łez. Nałożyłam na twarz z tonę podkładu, pudru i innych cudeł. Odwracając uwagę od moich oczy na usta nałożyłam czerwoną szminkę. Włosy lekko pofalowałam. Na koniec założyłam czapkę z napisem ' Niall '. Schowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka po czym zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli na kanapie, a po Maliku nie było śladu.
- Jedziemy - wszyscy odwrócili się słysząc mój głos. Niall zlustrował mnie od góry do dołu.
- Coś nie tak? - spytałam niepewnie kładąc plecak na szafce. Niall uśmiechnął się i wstał kierując się w moją stronę. Językiem przejechał po swojej dolnej wardze. Przywarł mnie do ściany i złączył nasze usta. Splótł nasze palce u dłoni i umieścił je nad moją głowią, napierając na mnie swoim ciałem. Chłopcy zaczęli gwizdać  co jeszcze bardziej nakręciło blondyna. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam tchu.
- Ślicznie wyglądasz - wyszeptał zdyszany. Spuściłam głowę spoglądając na siebie w dół. Bo kurwa kto normalny zakłada bluzę z nadrukiem 'Kiss Me' i czapkę z napisem 'Niall'. Spojrzałam w jego błękitne oczy pragnące więcej. Ucałowałam jego rumiany policzek  zostawiając na nim ślady po mojej szmince. Puścił mnie i objął w talii.
- Po pierwsze sypialnia jest na górze, a po drugie wylatujemy z Lottie za dwa dni, więc macie coraz mniej czasu na zakupy - wtrącił Lou. Niall odsunął się, a ja czułam jak moje policzki pieką. Gra była zastopowaną, a oczy wszystkich były skierowane na nas. Dziewczyny wstały, a Harry gwizdnął. Odwróciły się i chłopak rzucił w stronę Gemmy kluczyki. Zabrałam plecak i podeszłam w stronę drzwi. Lottie zatrzymała się przy blondynie po czym uśmiech zagościł na jej ustach. Wyjęła telefon i zrobiła zdjęcie jego policzka.
- Dodane na Twitter'a i Instagram'a - zaśmiała się dołączając do nas w holu. Wciągnęłam na nogi emu, sięgnąłem po czarną parkę i założyłam biały komin. Poprawiłam włosy i wyjęłam szminkę, bo byłam zmuszona poprawić usta przez Horana Pożegnaliśmy się i wyszłyśmy. Zimny podmuch wiatru zderzył się z moją twarzą. Wsiadłyśmy do auta. Zostało mi miejsce z tyłu. Zgarnęłyśmy po drodze Waliyha. W aucie opowiedziałyśmy jej o dzisiejszym zdarzeniu.
- Co on do kurwy zmysły poskradał   - oburzyła się.
- Ej spokojnie tam z tyłu. Słownictwo - zaśmiała się Gemma. Wszystkie wypchnęłyśmy śmiechem. Dotarłyśmy na miejsce w szybkim czasie. Weszłyśmy do pierwszego sklepu. Mój wzrok przykuł pluszak. Nie słuchałam dziewczyn i zmieniłam kierunek. Na półce leżał ogromny pluszak w kształcie banana. Muszę go kupić.
- Masz mojego brata prawda - spytała, a raczej stwierdziła Gem.
- Może tak, może nie. Liam zabronił mówienia kogo się ma - odwróciłam się do nich pokazując im misia. Był uroczy.
- A może kupicie każdemu po innym misiu? - zaproponowała Waliyha. Stwierdziłyśmy, że to jest genialny pomysł.
- Chodźmy na kawę, a później rozdzielimy się tak by każda nie zdradziła kogo ma? - odłożyłam banana i opuściłyśmy sklep. Znalazłyśmy Starbucksa, zajęłyśmy wolny stolik. Po chwili podszedł do nas przystojny kelner. Złożyłyśmy zamówienie. Nasze jedzenie dotarło do nas zanim zdążyliśmy się rozebrać po stwierdzeniu, że jest tu gorąco
- Od kiedy Ty i Niall jesteście razem? - wypaliła Lottie przez co prawię zadławiłam się czekoladową maffinką.
- My nie jesteśmy razem - zaprzeczyłam, a przynajmniej chciałam by tak to zabrzmiało.
- O Jezu Ty się zarumieniłaś - zapiszczały zwracając na nas uwagę innych ludzi.
- Wcale nie - włożyłam do ust słomkę by następnie poczuć smak waniliowego latte.
- Zakochałaś się w nim? - odezwała się Waliyha. Chciałam uniknąć odpowiedział, wiec starałam się zmienić temat. 
- Macie jakiś pomyślał na prezent? - spytałam.
- W sumie to nie mam, ale jak coś wpadnie mi w oko to na pewno wymyślę idealny pomysł na prezent - zaśmiała się Gemma.
- Ja już mam jedną rzecz, która na sto procent kupię - uśmiechnęła się Lottie.
- Chciałabym mieć Horana. Kupiłabym mu onesie i misia hamburgera albo ciastko - westchnęłam.
- I ty w ogóle nic do niego nie masz - wsadziła palce między moje żebra Waliyha. Mój telefon, który leżał na stole zaczął dzwonić.
- Hej Niall - uśmiechnęłam się sama do siebie przykładając wskazujący palec do ust by moje towarzyszki na chwilę się zamknęły.
- Hej słońce. Jedziemy właśnie do centrum handlowego. Stwierdziliśmy, że też musimy kupić prezenty - powiedział i usłyszałam śmiech Harolda w tle.
- Może się spotkamy. Rozdzielamy się z dziewczynami, bo każda szuka czegoś innego - Gemma zaczęła dziwnie poruszać brwiami na co powstrzymywałam się przed wybuchnięciem śmiechem.
- Do zobaczenia - powiedział. Miałam się rozłączyć, ale w oddali usłyszałam krzyk Liam'a.
- Patrz kurwa na drogę pedale - biedny Payne.
- Mam nadzieję, że dojedziecie cali - Niall zaśmiał się i rozłączył. Z tego co udało mi się usłyszeć to Niall i Liam siedzą z tyłu, Harry z przodu, a Louis prowadzi.
- Jak bym miała Louis'a kupiłabym mu bluzę z napisem Larry. Zdecydowanie - upiłam łyk mojej kawy.  W trakcie rozmowy o naszej jutrzejszej wigilii stwierdziłyśmy, że po co mamy marnować czas jak możemy iść kupić to co trzeba i spotkać się później. Ruszyłyśmy z Waliyha do tego sklepu, w którym byłyśmy na początku. Kupienie maskotki było na pierwszym miejscu.
- Mieszkamy teraz u Perrie. Zayn wrócił dzisiaj z zakrwawianym nosem. Nie chciał nic powiedzieć. Odepchnął nawet od siebie Perrie. To było po powrocie od was? - spytała nagle. Zatrzymałam się i odwróciłam się do niej.
- Tak - powiedziałam pół szeptem - proszę nie wracajmy do tego - spuściłam wzrok na moje buty. Dziewczyną przytaknęła po czym przytuliła mnie. Przeszliśmy do innego sklepu rozmawiając o różnych rzeczach porzucając temat Malika w niepamięć.
- Te są świetne - zaśmiała się Waliyha biorąc skarpetki z napisem Harold.
- I muszą być Harry'ego - uśmiechnęłam się dotykając miękkiego materiału. Skarpetki na pewno znajdą się w prezencie.
- Harry uwielbia kejsy. Ma do swojego iPhone'a całą kolekcję to takie męskie - powiedziałam podchodząc do kasy z poprzednią zdobyczą. Opuściłyśmy sklep i przeszliśmy się wzdłuż centrum podziwiając sklepowe wystawy.
- Te rogi renifera idealnie pasowały by do blond włosów Niall'a - stwierdziłam zatrzymując się przed szybą. Weszłyśmy do środka ponieważ Waliyha stwierdziła, że widzi idealny świąteczny sweter dla mnie. Jest śliczny czarny z reniferem.
- Dla Niall'a weźmiesz rogi i będziecie do siebie idealnie pasować - zachichotała. Nie zawahałam się ani przez chwilę i od razy kupiłam obie rzeczy. Brakowało mi jeszcze kejsa do dopełnienia prezentu dla Stylesa. Zakupiłam jeden z napisem 'Today is good day' i kilka bez nadruku, które będę mogła sama ozdobić. Dlatego też wybrałam odpowiednie do tego czynu akcesoria typu nie zmywalnych mazaków. Zadowolone z siebie skończyłyśmy świąteczne zakupy. Obładowane torbami skierowaliśmy się do McDonalda. Usłyszałyśmy za nami głośne rozmowy. No cóż dzisiaj mamy 21 grudnia, więc się nie dziwię. Jednak to nie były tylko rozmowy lecz płacz i pisk nie licząc śmiechu Horana. Zatrzymałyśmy się i odwróciłyśmy. Chłopcy podążali w naszym kierunku. Uśmiechnęli się ma nasz widok, a my to odwzajemniłyśmy.
- Zoella - krzyknął Lou.
- Louis - również krzyknęłam.
- Waliyha - zawołał Hazza.
- Harry - powiedziała Waliyha. Zrobiliśmy grupowego misia.
- Musimy zrobić świąteczne zakupy dlatego ustawimy się teraz do zdjęcia. Przepraszamy, ale nie mamy zbytnio czasu - ogłosił Liam. Usiadłyśmy na pobliskiej ławce czekając aż skończą. Odłożyli swoje torby po czym ustawili się do wspólnego zdjęcia.
- Gdzie jest Zayn - jakaś dziewczyna zapytała. Spojrzeliśmy na siebie z blondynem.
- Źle się poczuł siedzi w domu - skłamał Payne.
- W ramach rekompensaty Zoe i Waliyha dołączą do zdjęcie - wzrok wszystkich skierował się na nas. Zostawiliśmy wszystko ma ławce i stanęłyśmy po obu stronach. Niall objął mnie w talii przysuwając bliżej siebie.
- Zoe ma taką szminkę jaką miał Niall na policzku - zauważyła jedna dziewczyna, a reszta wydała z siebie 'aww'. Fanki dobrze przyjęły wiadomość o tym, że rozstałam się z Zayn'em. Dostawałam wiele twettów od nich co było miłe z ich strony.  Myślałam, że zmieszają mnie z gównem jednak połowa fanek stanęła po mojej stronie. Jedna dziewczyna podeszła bliżej mnie z telefonem i przyłożyła do moich ust porównując ich kolor z zdjęciem Niall'a.
- Tak to zdecydowanie ten kolor. Nie dziwię się. Po tym jak cię zobaczył - czy kurwa tylko ja nie zwróciłam uwagi na to co ubieram. Zarumieniłam się, a Niall przyciągnął mnie jeszcze bliżej swojego boku. Błysnęły flesze i tłum zaczął się rozchodzić. Niall widząc to, że nikt się na nas nie parzy przytulił się do mnie i złożył krótki pocałunek na moich ustach.
- Czyli to coś więcej? - poruszył śmiesznie brwiami Harry.
- Nie - odpowiedzieliśmy razem.
- Zakupy zrobione - wtrąciła Waliyha. Na szczęście zmieniła temat przez co jestem jej niezmiernie wdzięczna.
- Można powiedzieć, że tak - odezwał się Niall - głodny jestem idziemy gdzieś - dodał drapiąc się po karku. Wzruszyliśmy ramionami i bez dyskusji udaliśmy się do McDonalda. Zatrzymałam się spoglądając na naszyjniki z  nutką.
- Jest śliczny - stwierdziłam pokazując go reszcie. Przytaknęli i stwierdzili, że są zbyt głodni by gdziekolwiek jeszcze iść. Znaleźliśmy McDonalda. Louis i Harry poszli złożyć nasze zamówienia, a reszta była odpowiedzialna za znalezienie wolnego stolika. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Gemmy.
- Gdzie jesteście? -spytałam pierwsza.
- Po drugiej stronie okna - zaśmiała się stukając palcem po szybie. Uśmiechnęłam się do niej pokazując by dołączyły do nas. Gemma poszła do kolejki, a Lottie zajęła miejsce tuż obok mnie. Takim oto sposobem znalazłam się pomiędzy nią, a Liam'em. Blondyn siedział na przeciwko mnie. Chłopcy i Gem wrócili dość szybko.
- Musimy jeszcze podjechać do supermarketu - zaczęłam rozmowę.
- Po co? - zdziwił się Hazza tak samo jak i resztą chłopaków.
- Jasne, a podczas wigilii będziesz jadł pizze popijając ją piwem - odpowiedziałam - chciałam coś ugotować, ale jeśli nie chcecie - wzruszyłam ramionami.
- My Ci pomożemy. Jak oni nie chcą to więcej zostanie dla nas - oznajmiła Lottie. Chłopcy zaczęli się wykręcać z tego co powiedział Harry. Waliyha zaczęła się śmiać tak samo jak ja. Spoważniałyśmy jak kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia. Kolejna godzina minęła bardzo szybko. W miedzy czasie Niall gdzieś zniknął, ale nie na długo. Może to dziwne jednak wszyscy wzięli lody i opuściliśmy centrum handlowe. Upchnęłyśmy trochę rzeczy do bagażnika chłopaków by artykuły spożywcze zmieściły się do naszego samochodu. Lottie już odpadała, więc zamieniła się z Harry'm. On stwierdził, że to jego 'dziecko'  i jeśli on znajduję się w środku to tylko i wyłącznie na miejscu kierowcy. Podrzuciliśmy Waliyha do domu. Zakupy poszły sprawnie bez żadnego zrzędzenia blondyna (bo go nie było). Wyczerpani udaliśmy się do domu. Nie mieliśmy daleko, ale każde możliwe czerwone światło było nasze. Gem włączyła radio, a Harry oczywiście od razu zaczął śpiewać. Nie żebym na to narzekała czy coś. W połowie piosenki Justina Biebera Boyfriend byliśmy na podjeździe. Z trudem wzięliśmy wszystkie torby pukając do domu nogą. Musieliśmy odczekać dobre dziesięć minut zanim ktoś raczył otworzyć.  Liam uśmiechnął się i zabrał część moich rzeczy. Zaniósł siatki do kuchni pozostawiając mi torby z prezentami. Zdjęłam buty nogę o nogę, bo jestem zbyt leniwa by zdjąć je w cywilizowany sposób.
- Włóż to co trzeba do lodówki Li. Dziękuję - krzyknęłam wspinając się po schodach. Położyłam wszystkie rzeczy ma biurko rzucając się twarzą na łóżko. Przekręciłam się na plecy i prawie dostałam zawału widząc patrzącego się na mnie Niall'a opierającego się z założonymi rękami o framugę drzwi. Jęknęłam i wstałam podchodząc do szafy. Wyjęłam dresy i koszulkę do spania, bo aktualnie niczego nie pragnę tak bardzo jak snu. Poczułam jego ogromne dłonie wokół mojej tali.
- Niall jestem zmęczona - założył kosmyk włosów za moje ucho po czym wtulił w nie nos.
- Chciałem się tylko przytulić - szturchnął swoim nosem moje ucho. Wzdłuż mojego kręgosłupa przebiega dreszcz. Położyłam swoje dłonie na jego zaplatając nasze palce. Są takie ciepłe. Oparłam się o jego pierś zamykając między nami przestrzeń.
- Uwielbiam twoje włosy - złożył pocałunek tuż pod moim uchem.
- Uwielbiam twoje błękitne oczy wpatrujące się w moje - zszedł trochę niżej składając kolejny pocałunek.
- Uwielbiam twoje pełne, miękkie usta - kontynuował. Odwróciłam się do niego zaplatając palce za jego karkiem.
- Tak? - spytałam spoglądając w jego pełne pożądania oczy. Skinął głową przyciągając mnie bliżej siebie. Musnęłam delikatnie jego wargi swoimi. Niall złapał mój podbródek  pogłębiając pocałunek. Jestem naprawdę zmęczona, ale on smakuje ja czekolada.
- Niall - osunęłam się od niego na kilka centymetrów.
- Mhm? -  zaczął całować linie wzdłuż mojej szczęki.
- Proszę nie dzisiaj. Jestem zmęczona - czułam się  z tym źle, że mu odmówiłam.
- Zostaniesz na noc w moim pokoju? - spytałam niepewnie.
- Daj mi chwilę. Pójdę wsiąść prysznic i się przebrać - ostatni raz musnął moje usta i odszedł zamykając za sobą drzwi. Chwyciłam pierwsze lepsze rzeczy do spania i miałam zamiar wejścia do łazienki gdy zadzwonił mój telefon. Złapałam go z łóżka i wahałam się czy odebrać czy nie. Wybrałam pierwszą opcję.
- Hallo?
- Musisz zniknąć z ich życia do końca tygodnia. Po nowym roku ma cię nie być - usłyszałam stanowczy głos mężczyzny. Po moim policzku zaczęły sączyć się łzy.



Z góry przepraszam, że tak długo nie dodawałam i za błędy, które się pojawiły. Mam ferie, więc rozdział pojawi się mam nadzieję szybko. 

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 23

Straciłam wszystko. Miłość mojego życia, Zayn'a. Jedyną siostrę, Perrie. I dziecko. Ostatnią bliską osobą jaka mi została to Niall. Stałam przed szpitalem i czekałam na niego. Padał z nieba biały puch. Po dwóch tygodniach mogłam dostarczyć moim płucom świeżego powietrza. Oparłam się o mur i włożyłam słuchawki do uszu. Było mi zimno, więc schowałam ręce do kieszeni ciepluśkiej kurtki. Dziękuję bogu, że właśnie tą kurtkę przywiózł mi blondyn, bo inaczej zamarzłabym tutaj. Nie mógł być po mnie wcześniej gdyż mieli dzisiaj spotkanie w studiu. Tęsknię za chłopakami. Postanowiłam, że dzisiaj ich odwiedzę. Zayn będzie na koncercie u dziewczyn i zadeklarował, że nie mają na niego czekać, bo nie wróci na noc, więc się z nim nie spotkam. Patrzyłam na swoje buty gdy dotarło do mnie, że właśnie leci moja najukochańsza piosenka, a mianowicie ' Little Things '. Zakochałam się w zwrotce blondyna. Dzięki pobytowi w szpitalu znam na pamięć każde słowo wyśpiewane przez niego. Na samą myśl o tym na moich ustach pojawił się uśmiech co nie zdarzało się zbyt często od wypadku. Poczułam na moim zarumienionym od zimna policzku czyjeś delikatne usta. Uwielbiam jak to robi.
- Przepraszam, że tak długo musiałaś na mnie czekać - powiedział wyjmując moje słuchawki. Przysunęłam wargi do jego ucha i wyszeptałam to co miałam za chwilę usłyszeć wyśpiewane przez niego.
- I love you. Ohh- spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Zaśmiałam się i włożyłam jedną ze słuchawek do jego ucha po czym włączyłam zatrzymaną muzykę. Nie powiedział nic tylko mnie delikatnie przytulił.
- Chodź, bo nie chcę żebyś się przeziębiła - złapał za torbę i zaprowadził mnie do samochodu. Irlandczyk włączył silnik, a ja ogrzewanie. Oparłam głowę o zagłówek. Niall zatrzymał się na czerwonym świetle i zaczął stukać palcami o kierownice. Znałam ten rytm. Zaczęłam nucić naszą piosenkę. Niall uśmiechnął się pod nosem. Śpiewałam dalej przyglądając się szczęśliwym ludziom w świątecznej atmosferze. Po moim różowym policzku spłynęła samotna łza. Poczułam jego dłoń na moim udzie.
- Co jest? - spojrzał na mnie po czym na drogę.
- Wszyscy spędzają święta z rodziną, a ja zostanę sama - pociągnęłam nosem. Zaczął rysować nie znajome kształty na mojej nodze. Po chwili ujrzałam dobrze znany mi dom. Ucieszyłam się na jego widok. Opuściliśmy samochód i udaliśmy się do środka. Rozebraliśmy się i weszliśmy do salonu.
- Horan gdzieś ty był. Mogłeś uprzedzić, że znikasz - powiedział wzdychając Payne nie odrywając wzroku od gry, w którą grali. Na kanapie leżał Harold z konsolą w rękach z głową na kolanach Tommo, który bawił się jego lokami, a fotel zajmował Li również z konsolą w rękach. Schowałam się blondynem. Wszędzie były puste pudełka po pizzy, puszki po napojach różnego rodzaju.
- Mówiłem wam żebyście posprzątali ten cholerny bałagan - podniósł ton zwracając na siebie uwagę reszty. Zignorowali go i znów zaczęli grę. Szturchnęłam go w bok, bo jestem pewna, że miał swój wkład w to w jakim stanie jest dom. Przejechał swoimi plecami po moim nosie co wywołało u mnie ciche kichnięcie.
- Na zdrowie - rzucił Harry patrząc na grę. Po chwili usiadł prosto i zwrócił się w naszą stronę. Nialler założyli ręce na piersi.
- To nie byłeś ty prawda - niebieskooki skinął lekko głową.
- Zoella Miller - wstał uradowany.
- Harold Edward Styles - Niall odsunął się. Na policzkach  Hazzy pojawiły się jego dołeczki. Wszyscy trzej podeszli do mnie i z całych sił przytulili przez co syknęłam z bólu. Wcześniej połamane żebra nadal bolą. Natychmiast odsunęli się przepraszając.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś? Zobacz jak tu wygląda - zaczął histeryzować loczek.
- Mówiłem wam.  Tylko nikt mnie w tym domu nie słucha - zapowiada się poważna konwersacja, w której niekoniecznie chcę uczestniczyć.
- Co chcecie na obiad - wtrąciłam kierując się do kuchni. Byli tak bardzo pochłonięci dyskusją na temat kto kogo nie słucha, że nie słuchali mnie. Cóż wybór należy do mnie. Zapiekanka ze szpinakiem będzie odpowiednia.  Zabrałam się za jej przygotowanie słysząc z salonu głośne rozmowy.  Gdy danie było w piekarniku wzięłam torbę i poszłam na górę. Wyjęłam świeże ubrania. Postanowiłam wsiąść szybki odświeżający prysznic.  Chciałam użyć mojego ulubionego waniliowego balsamu do ciała jednak butelka była pusta. Zawinęłam się w ręcznik i zbiegałam na dół.
- Ekhem - chrząknęłam jednak gra była ważniejsza od mojej osoby.
- Przepraszam - powiedziałam głośniej.
- Ten ręcznik jest taki krótki, a ja nic pod nim nie mam - podeszłam bliżej kanapy. Po wypowiedzeniu moich słów wszyscy się odwrócili.
- Czy wy naprawdę myślicie tylko o jednym? Idioci - niedowierzałam w to.
- Kto zużył mój cały balsam? - spytałam machając pustym opakowaniem.
- Ja - odpowiedział niepewnie Liam.
- To dlatego jak brałeś prysznic to pachniało Zoe - klasnął w ręce Louis.
- Ty naprawdę nie masz nic pod tym ręcznikiem? - rzucił Harry.
- Mmm... Tak - powiedziałam niepewnie. Wszyscy lustrowali mnie z góry do dołu.
- Zazdroszczę Malikowi - westchnął Niall.
- Co? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Widział Cię nago - przygryzł dolną wargę.
- Zboczeńcy - syknęłam oblewając się rumieńcami. Natychmiast pobiegłam do góry zamykając się w łazience. Postanowiłam użyć pierwszego lepszego żelu pod prysznic jaki znalazłam w szafce. Związałam włosy w kucyk i gotowa zbiegałam do kuchni. Wyjęłam gotową zapiekankę z pieca i zaniosłam do jadalni. Wróciłam po talerze i sztućce oraz sok pomarańczowy.
- Brakowało mi tego - usłyszałam za sobą wzdychającego Niall'a - przejadłem się już pizzą - powiedział zniesmaczony.
- Masz racje stary. Nareszcie coś innego - poklepał go po ramieniu Lou.
- Czuję szpinak i Horana - zdziwił się.
- Zamknij się - wyszeptałam co zwróciło uwagę pozostałych domowników - użyłam pierwszej lepszego, ładnie pachnącego żelu pod prysznic - wzruszyłam ramionami nakładając sobie porcję zapiekanki. Wymienili się spojrzeniami.
- Jedzcie zanim wystygnie - pouczyłam ich.  Skinęli głowami i wręcz rzucili się na nie.
- Jak dzieci - wyszeptałam.
- Słyszeliśmy to - odpowiedzieli chórem. Spuściłam głowę i westchnęłam. Z kim ja żyję na tym świecie. Jedliśmy obiad gdy nagle po domu rozległ się dźwięk czyjegoś telefonu.
- To nie mój - powiedział podnosząc ręce w geście obronnym Tomlinson.
- Mój też nie - dodaliśmy razem z blondynem przez co spojrzeliśmy na siebie i roześmialiśmy się.
- Mój jest rozładowany - wskazał lżący obok telefon Payne.
- Mój jest wyciszony. Zoe - przeciągnął ostatnią samogłoskę.
- Harry - zrobiłam to samo co on.
- Zoe -
- Ohhh - kopnęłam w stół. Wściekła skierowałam się do salonu. Chwyciłam telefon loczka. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Gemmy. Uwielbiam ją. Zawsze gdy mamy okazję się spotkać nabijamy się z Harolda.
- Mówiłam Ci już jak bardzo wkurwiajacego masz brata? - spytałam ją na tyle głośno by on sam to usłyszała.
- Hej - oburzył się. Parsknęłyśmy śmiechem. Wróciłam do jadalni, zrobiłam telefon na głośnomówiący i odłożyłam go na stół.
- Co się stało siostra? - spytał z ustami pełnymi jedzenia Harry.
- Lecę dzisiaj do Londynu - oznajmiła.
- Jak miło - ucieszył się Lou.
- Masz dziewczynę debilu, a Gem jest Niall'a.
- Zaczyna się - Horan chwycił pusty talerz i wstał od stołu.
- Nie wnikam w szczegóły. Kiedy będziesz? - wtrąciłam się w kłótnie Harry'ego i Gemmy.
- A właśnie siedzę w taksówce. Za 10 minut będę - zadeklarowała po czym rozłączyła się. Pozbierałam brudne naczynia i zaniosłam do kuchni włączając od razu zmywarkę.
- Jadę do sklepu. Jedziesz ze mną - usłyszałam za sobą głos Liam'a.
- Pewnie - uśmiechnęłam się w jego stronę. Wytarłam ręce i przeszliśmy do holu się ubrać. Przybiegł Niall, wciągnął buty, chwycił kurtkę i zabrał kluczyki.
- Idę po auto - krzyknął wychodząc. Wymieniliśmy się spojrzeniami z Li i wzruszyliśmy ramionami. Założyłam czapkę i po raz ostatni przejrzałam się w lustrze wiszącym na ścianie. Usłyszałam jak Larry zbliża się do nas.
- Ewakuujmy się - wyszeptałam. Payne skinął głową z uśmieszkiem na twarzy po czym otworzył drzwi. Opuściliśmy go najciszej jak tylko mogliśmy.
- Kolejna kłótnia małżeńska - westchnęłam zapinając pas na tylnym siedzeniu. Brunet wyprzedził mnie i zajął miejsce z przodu.
- Nie chcesz wiedzieć co działo się pod twoją nieobecność - zaśmiał się Horan patrząc na mnie przez wsteczne lusterko.
- Po co tak w ogóle jedziemy do sklepu? - wtrąciłam się w ich rozmowę na temat jakiegoś meczu.
- Po alkohol - odpowiedzieli razem. W sumie to dawno nie dostawałam leków tylko trzymali mnie na obserwacji. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że wieczór będzie fantastycznie.
- Jesteśmy - ogłosił Irlandczyk. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do supermarketu. Ja byłam odpowiedzialna za przekąski, Niall alkohol, a Liam gdzieś zniknął. Wrzucałam do koszyka chipsy, żelki i pare innych. Wrzuciłam też coś na jutrzejszy obiad. Przez przypadek na kogoś wpadłam.
- Przepraszam - wymamrotałam. Chciałam odejść jednak zostałam złapana za nadgarstek.
- Zoe - usłyszałam czyjś znajomy, lekko drżący głos.
- Waliyha - uśmiechnęłam się i ją przytuliłam. Choć Malika nie chcę widzieć więcej na oczy to nie zamierzam zerwać kontaktu z jego siostrami, a zwłaszcza z Waliyha. Dobrze się dogadujemy.
- Dawno się nie widziałyśmy - odsunęłam się i sięgnęłam nie mam pojęcia dlaczego, ale po bitą śmietanę.
- Masz racje musimy to nadrobić - zaśmiała się. Przeszliśmy do następnej alejki.
- Wczoraj poznałam twoją siostrę - powiedziała nagle po chwili ciszy. Zamurowało mnie.
- Jak to moją siostrę - odwróciłam się do niej.
- Zaprosili nas na święta - powiedziała niepewnie. Zebrało mi się na płacz. Dlaczego oni mi to robią? Jak długo to trwa?
- Wszystko w porządku? - spytała kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Tak. Jest dobrze - skinęłam głową chwytając za opakowanie truskawek i paru innych rodzajów owoców.  Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. To jest śmieszne. Poczułam ręce wokół mojej talii.
- Boo -  odwróciłam się do blondyna.
- Po pierwsze nie przestraszyłeś mnie po drugie dlaczego znęcasz się nad moimi żebrami - westchnęłam.
- Część Waliyha - powiedział zamykając ją w szczelnym uścisku. Poczochrał ją i się odsunął.
- Czy wy? - spytała. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- On poprostu zrobił się nadopiekuńczy po wypadku - westchnęłam.
- Wy sobie pogadajcie, a ja pójdę poszukać Liam'a może gdzieś tu jest - oznajmił i zniknął za rogiem. Odwróciłam się i spojrzałam do wózka. Po tym co Niall wpakował do niego zapowiada się jutro niezły kac.
-Zdzwonimy się jeszcze. Pozdrów też mamę ode mnie i uściskaj Safaa'e - przytuliłam ją i rozeszłyśmy się w inne strony. Wzięłam jeszcze pare niezbędnych rzecz. Do moich uszu dobiegł dźwięk spadających pudełek. Odwróciłam się i ujrzałam Horana z telefonem w ręce.
- Kto normalny kurwa to tu postawił - próbował poukładać wszystko tak jak powinno stać. Na moich ustach zagościł uśmiech na widok tego, że on klęczy i nieudolnie próbuje naprawić to co zepsuł. Po paru minutach udało mu się. Wstał, otrzepał spodnie i odszedł jak gdyby nigdy nic.
- Nie ma ma co patrzeć. Chodź do kasy - wyszeptał do mojego ucha. Odeszliśmy, więc tak jak powiedział. Zapłaciliśmy i udaliśmy się do samochodu.
- Znalazłeś go? - przerwałam ciszę.
- Kogo Liam'a? Nie, ale dzwoniłem do niego - włożył zakupy do bagażnika.
- I? - ciągnęłam dalej.
- Jest w McDonalds i zamawia jedzenie - dokończył wsiadając do samochodu.
- Zgaduję, że teraz po niego jedziemy - odwróciłam się do niego. Skinął głową i włożyłam kluczyk do stacyjki. Kilka minut później zatrzymaliśmy się na miejscu. Niebieskooki wysiadł i wszedł do budynku. Po chwili oboje wsiedli do samochodu z torbami z jedzeniem, a w mojej kieszeni zawibrował telefon.
- Naprawdę masz na dzwonek Rock me? - rzucił brunet. Przytaknęłam i przejechałam opuszkiem palca po ekranie.
- Błagam powiedz, że już wracacie - usłyszałam błagalnym ton Gemmy.
- Góra 5 minut i będziemy - zerknęłam na Niall'a, a on skinął twierdząco głową.
- Oni się obściskują na kanapie - westchnęła.
- Wiedziałam, że oni coś do siebie mają, ale nie sądziłam, że aż tak - zaśmiałam się.
- Mówiłem Ci, że Larry jest prawdziwy - oburzył się Li.
- Nie martw się zaraz będziemy - zapewniłam ją. Zaczęła mi opowiadać o tym co właśnie robią. Podałam telefon brunetowi, bo to właśnie on kazał mi tego słuchać jednak wolałam nie. To było obrzydliwe. Na szczęście wjechaliśmy do garażu. Szybko wyjęliśmy siatki z bagażnika i udaliśmy się do domu. Bezszelestnie otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Rozebraliśmy się, zostawiliśmy zakupy w holu, bo byliśmy zbyt ciekawscy by iść najpierw do kuchni. Na palcach udaliśmy się do salonu. Zastaliśmy Harry'ego siedzącego na kolanach Louis'a. Całowali się. To nie był zwykły pocałunek, ale namiętny pocałunek. Poczułam jak Horan napiera na mnie swoim ciałem by móc lepiej wszystko widzieć.
- Kurwa - powiedziałam cicho jednak na tyle głośno by zwrócić uwagę reszty. Hazza speszył się i pobiegł na górę.
- To ja może sprawdzić czy wszystko z nim dobrze - zaczął się jąkać Tommo po czym skierował się w stronę schodów.
- Pamiętajcie, że tutaj nadal jesteśmy. Nie bądźcie za głośno - krzyknął Liam.
- Wszystko zepsułaś - powiedział załamany blondyn. Chciałam coś powiedzieć, ale on chwycił za reklamówki i poszedł do kuchni.
- Przepraszam, ale to nie ja zostawiam resztki jedzenia w całym domu. Wybacz, ale idę ubrać nowe skarpetki - oburzyłam się.
- Ja w tym domu chyba zwariuję - powiedział załamanym głosem Payne. Nie odpowiedziałam. Wbiegłam po schodach na górę, zdejmując skarpetki.
- Hej Zoe spokojnie - spotkałam na drodze Lottie.
- Przepraszam. Chodź ze mną do pokoju. Muszę się przebrać i zmienić skarpetki, bo musiałam wdepnąć w cholerną pizze - przytuliłam się do niej. Skierowałyśmy się do mojej sypialni. Blondynka usiadła na łóżku.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? - spytałam podchodząc do szafy.
- Przyleciałam z Gemmą -
- Po Louis'a - spytałam, ale w po części stwierdziłam.
- Tak. Dowiedziałam się dzisiaj, że mój brat jest gejem - zaśmiała się. Opadła plecami na pościel.
- Mam pomysł - odwróciłam się do niej.
- Co takiego? Mam nadzieję, że na tym nie stracę - przekręciła się na brzuch twarzą do mnie.
- Po prostu się dzisiaj upijmy - wzruszyłam ramionami.
- Czemu nie - spojrzałyśmy się na siebie i zaczęłyśmy się śmiać. Wzięłam ubrania i tanecznym krokiem udałam się do łazienki. Ubrałam szorty, bluzkę odkrywająca brzuch. Poprawiłam włosy i wyszłam z pomieszczenia. Lottie siedziała za łóżku z telefonem w ręce.
- Idziemy na dół? - spytałam wciągając skarpetkę. Skinęła głową i wyszłyśmy z pokoju.
W salonie na stole były poukładane butelki kolorowego trunku.
- Gemma - krzyknęłam uradowana na widok farbowanej blondynki. Przytuliłyśmy się piszczac.
- Kobiety - wtrącił Harry wchodzący do salonu z hamburgerem w ręce. Pokręciłyśmy głowami i poszłam po coś do jedzenia. Na krześle siedział Nialler i zajadał cheeseburger, frytki popijając to piwem. Nie mam ochoty na takie jedzenie. Liam zna mnie na tyle dobrze, że w zamrażalniku na pewno znajdują się lody. Waniliowe. Chwyciłam łyżeczkę z szuflady i wskoczyłam na ladę. Siedzieliśmy w ciszy. Nie jakiejś niezręcznej. Po prostu nie potrzebowaliśmy rozmowy. Czułam jednak jego spojrzenie na swoim ciele.
- Idziecie do nas czy robicie tam coś nieprzyzwoitego? - krzyknął Lou na co Harold zaczął się śmiać. Spojrzeliśmy na siebie. Czułam jak moje policzki zaczynają mnie piec. Horan zauważył to, bo na jego usta wkradł się uśmiech. Wstał i podszedł do mnie. Wszedł pomiędzy moje nogi, a ręce oparł po obu moich stronach.
- Uwielbiam jak się rumienisz - wyszeptał uwodzicielsko do mojego ucha. Patrzył na mnie choćby chciał zapamiętać każdy jeden centymetr mojej twarzy. Oblizał swoje usta i złożył pocałunek na mojej szyi. Poczułam jak robi mi malinkę. Odsunął się zostawiając mnie samą w kuchni. Chwyciłam za paczkę chipsów i poszłam w jego ślady. Wszyscy siedzieli na podłodze i czekali właśnie na mnie. Zajęłam miejsce między Lottie, a Gemmą naprzeciwko Irlandczyka.
- O Boże masz malinkę - zasłoniła dłonią usta Lottie. Przez jej reakcje znowu się zarumieniłam. Niall przygryzł dolną wargę i się delikatnie uśmiechnął tak by nikt tego nie zobaczył. Zrobiło mi się ciepło i poczuwałam motylki w brzuchu sama do końca nie wiem dlaczego. Styles zarządził by opróżnić butelkę po to by można było zagrać w pierwszą grę. Mam wrażenie, że nie tylko o to mu chodzi, ale też o to żebyśmy byli wstawieni, a gra była ciekawsza. Dlatego też w szybkim tempie w kącie znalazła się też druga pusta butelka. Gemma jako, że najstarsza zakręciła pierwsza. Padło na Louis.
- Prawda czy wyzwanie - wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Prawda - odpowiedział bez namysłu.
- Jesteś gejem? - nie odpowiedział tylko zdjął koszulkę. Wypiliśmy po kolejce. Czułam jak alkohol zaczyna działać. Po kilku rundach większość z nas pozbyła się jakiejś części swojej garderoby. Lottie zakręciła i padło na mnie.
- Wyzwanie - powiedziałam zanim ktokolwiek mnie o to zapytał.
- Podejdź do Horana i całuj przez minutę - jako, że procenty znajdowały się w moim krwioobiegu wstałam i podeszłam do blondyna. Wiedział co się szykuje, więc na mój widok przejechał językiem po dolnej wardze. Usiadłam na nim tak, że nasze krocza się dotykały ( przez ubrania oczywiście). Spojrzałam w jego oczy. Źrenice były powiększone, ale po mimo dużej ilości alkoholu dalej miały w sobie ten błysk. Położyłam rękę na jego policzku i przysunęłam się najbliżej jak mogłam. Nasze klatki piersiowe stykały się z sobą. Nasze wargi złączyły się. Smakował alkoholem. Ten pocałunek był namiętny i pełen uczucia. Wplątałam swoje palce w jego włosy. Czułam, że to mu się podoba. Dosłownie poczułam go. Usłyszałam gwizdy ze strony chłopców. Zaplotłam nogi wokół jego pasa, a on złapał mnie wokół talii. Pocałunek pogłębiał się, nasze języki idealnie ze sobą współgrały. Mogę nawet stwierdzić, że nie czułam tego tak bardzo z Malikiem. Dlaczego ja w ogóle o nim wyśle? Odsunęliśmy się od siebie gdy zaczynało brakować nam powietrza. Przygryzłam jego wargę.
- Sypialnie są na górze - wtrącił Payne. Niall wystawił w jego stronę środkowy palec.
- Trzymasz się - wyszeptał do mojego ucha. Skinęłam głową. Objął mnie mocniej po czym wstał. Złączyli ponownie nasze usta i zaczął iść w stronę schodów. Otworzył drzwi i trzasnął nimi gdy znajdowaliśmy się w środku po czym położyli mnie na łóżku. Pomimo tego iż jesteśmy szczerze mówiąc pijani on wciąż jest delikatny.



Pierwszy rozdział w tym roku! Skończyłam pisać go ostatniej nocy. Dodałabym go wcześniej niż dzisiaj wieczorem, ale kolega zaproponował lodowisko.
Spóźnione, ale cóż Szczęśliwego Nowego Roku i aby ten rok był lepszy od poprzedniego.
Blog będzie miał jeszcze z 2 rozdziały i epilog. Powstanie drugi blog, który będzie kontynuacją tego. Chyba, że nie mam tego robić?
Do zobaczenia.

Nowe Bohaterki

 
Waliyha Malik | 16
'Najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku'



 
Lottie Tomlinson | 18
'Niedoskonałość jest doskonała. To właśnie ona Cię wyróżnia.'



 
Gemma Styles | 22
'To, że masz wady nie oznacza, że nie są one piękne'






wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 22

Na środku ulicy leżała Zoella. Podbiegłem do niej i ukląkłem. Zacząłem do nie mówić.
- Zoe jestem tu wszystko będzie dobrze - głaskałem ją po glowie. Zrobił się szum. Ktoś zadzwonił po karetkę. Po kilku minutach usłyszałem syreny. Przełożyli małą, bezbronną Zoe na nosze. Nie pozwolili mi z nimi jechać. Ruszyłem w stronę auta. Wsiadłem do środka po czym oparłem głowę o kierownice. Dlaczego jej nie zatrzymałem? Uderzyłem parę razy w kierownicę i zacząłem głęboko oddychać. Gdy ochłonąłem odpaliłem silnik. O tej godzinie jest w miarę mały ruch na drogach, więc  dotarłem szybko do celu. Wbiegłem do szpitala nie patrząc czy ktoś stoi mi na drodze.
- Gdzie jest Zoella Miller - powiedziałem wpychając się do kolejki.
- Że jest pan gwiazdą nie oznacza to że może pan wszystko. Na koniec - usłyszałem za sobą.
- Ja chce wiedzieć tylko gdzie mam iść - odpowiedziałem zbulwersowany. Recepcjonistka uciszyła ludzi i wskazała mi drogę. Spotkałem po drodze pielęgniarkę.
- Gdzie jest Zoella Miller? Czy wszystko w porządku? - spytałem dzisiaj już po raz drugi.
- Jest pan z rodziny? - przeglądała jakieś papiery.
- Nie - odpowiedziałem normując oddech.
- Niestety nie mogę nic panu powiedzieć - powiedział i chciała odejść jednak złapałem ją za nadgarstek.
- Ja naprawdę muszę wiedzieć. Ona nie ma nikogo oprócz mnie. Traktuję ją jak siostrę. Jej rodzice nie żyją. Proszę mi coś powiedzieć, pokazać gdzie jest? - zacząłem mówić jak opętany. Tak strasznie się o nią boję.
- Spokojnie. Proszę chwileczkę poczekać pójdę zobaczyć w której sali leży - zniknęła w dyżurce. Przeszła obok mnie i powiedziała przelotnie ' 216 '. Chciałem się zapytać gdzie to jest.
- Prosto i w lewo - dodała zanim zdarzyłem wydobywać z siebie głos. Ruszyłem natychmiast przed siebie. Stanąłem przed drewnianą powłoką i miałem chwycić za klamkę jednak ona ugięła się pod czyimś ciężarem. Drzwi uchyliły się i moim oczom ukazał się mężczyzna w białym kitlu. 
- Dzień dobry jest pan lekarzem Zoella'i Miller? - zatrzymałem go.
- Tak,  kim pan jest? - uniósł głowę znad kartoteki.
- Niall Horan. Bliski przyjaciel - wystawiłem rękę w stronę - jak pisało na identyfikatorze- ordynatora.
- Czy mógłbym się czegoś dowiedzieć o stanie jej zdrowia. Jestem jej najbliższą rodziną, rodzice nie żyją - moje buty naprawdę stały się interesujące.
- No dobrze. Pacjentka ma lekkie wstrząśnienie mózgu, kilka połamanych żeber i pare innych - powiedział spokojnie.
- A co z dzieckiem?- spytałem niepewnie bojąc się  odpowiedzi.
- Udało się je uratować, ale najmniejszy stres może spowodować poronienie - powiedział, przeprosił i odszedł. Nie pewnie chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka. Białe ściany, biała pościel. Na łóżku leżała mała, podpięta do różnych maszyn Zoe. Wziąłem krzesło i usiadłem obok niej. Spała. Chwyciłem jej dłoń i splotłem nasze palce. Obudziła się.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Jest dobrze - wyszeptała. Tak strasznie się o nią martwiłem. Czułem do niej coś więcej niż przyjaźń.
- Dzwoniłeś do reszty? - jej cichutki głosik wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie jeszcze nie - spojrzałem na nią. Posłała w moją stronę delikatny uśmiech jakby szersze uśmiechnięcie sprawiało ból.
- Przepraszam -powiedziałem na tyle cicho, że prawie wcale siebie nie usłyszałem -przepraszam. Gdybym Cię w tedy zatrzymał nie byłabyś tutaj - spuściłem głowę. Ona dodawała mi siłę, a teraz leży tutaj. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Jej ręka powędrowała ma mój policzek. Spojrzałam na nią gdy kciukiem przejechała po nim.
- To nie twoja wina. To przez Malika - jej głos się załamał. Położyłem swoją dłoń na jej rozkoszując się jej dotykiem. Czułem motylki w brzuchu. Wiem, że nie powinienem, ale chyba się zakochałem. Gdy delektowałem się tą chwilą mój telefon dał o sobie znać. Harry.
- Stary gdzie ty jesteś. Paul przed chwilą do mnie dzwonił mówił o jakimś wypadku. Co się stało do cholery? -zaczął histeryzować. Zacząłem główkować nad tym co mu powiedzieć.
- To nie jest rozmowa na telefon. Zaraz będę - nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.
- Zoe muszę teraz jechać, ale za niedługo przyjadę do Ciebie. Obiecuję - ucałowałem ją w czoło i wyszedłem. Zbiegłem na dół po schodach by było szybciej. Uśmiechnąłem się w stronę recepcjonistki. Gdyby nie ona dalej stałbym w kolejce. Wyjąłem z kieszeni kluczyki i otworzyłem auto. Odpaliłem silnik po czym ruszyłem do domu. Włączyłem radio.
- Dzisiaj w wiadomościach opowiemy o wypadku pod hotelem. W godzinach południowych ludzie usłyszeli pisk opon. Pod koła samochodu wpadła dziewczyna około dwudziestu lat - nie słuchałem dalej tylko je wyłączyłem. Nie miałem na to ochoty. Zaparkowałem w garażu. Chłopcy usłyszeli jak wjeżdżałem na podjazd, bo gdy wychodziłem z samochodu oni już na mnie czekali.
- Co się stało? Gdzie Zoe? - zasypywali mnie milionami pytań. Nie odpowiadając ominąłem ich po czym wszedłem do środka. Rzuciłem butami gdzieś w kąt, a kurtka wylądowała na kanapie.
- Kurwa mów - syknął Styles.
- Zoe miała wypadek - powiedziałem kierując się do kuchni. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. No to zapowiadała się zajebista rozmowa.
- Wróciłem - po domu rozniósł się jakże melodyjny, niewinny głos Malika. Chłopcy spojrzeli na mnie. Zacisnąłem pięści, a moje knykcie pobielały.
- Co tam u was - wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy - umarł ktoś - spytał patrząc na nasze twarze.
- Gdzie byłeś - odezwał się niepewnie Liam.
- Musiałem załatwić sprawy w związku z ślubem - ledwo powstrzymywałem się przed wybuchnięciem.
- Gdzie moje słońce - tego było już za dużo. Moja złość wzrosła do maximum. Co on sobie myślał. Nie wytrzymałem. Odwróciłem się i z całej siły uderzyłem w jego piękną twarzyczkę. Hazza i Lou chwycili za moje ramiona i odciągnęli.
- Pogięło Cię - z jego wargi zaczęła sączyć się ciemno bordowa krew.
- Nie pozwolę Ci na to żebyś kurwa jeszcze raz ją skrzywdził - wysyczałem.
- Hola hola to jest moja narzeczona - podszedł bliżej. Chciałem zamachnąć się jeszcze raz jednak nie pozwalał mi na to mocny uścisk Stylesa i Tommo.
- Pomyślałeś chociaż raz o niej jak się czuje gdy jest sama - prychnął. Jeszcze raz tak zrobi to nie ręczę za siebie. 
- Co ty pierdolisz? Jak mogłem o niej nie myśleć - oburzył się.
- Jak pieprzyłeś się z Perrie to też o niej myślałeś? - widać było, że się tego co powiedziałem nie spodziewał. Z resztą nie tylko on. Reszcie szczęka opadła.
- Ona o tym wie? - spytał zdezorientowany.
- Widziała to na własne oczy - na samą myśl o tym, że ja też to widziałem zrobiło mi się niedobrze.
- Gdzie ona teraz jest? Muszę jej wszystko wytłumaczyć - powiedział wycofując się.
- W szpitalu. Wpadła pod samochód pod hotelem, w którym byłeś TY - podkreśliłem ostatni wyraz. Liam spojrzał na mnie i znikł za ścianą i chyba wiem dlaczego.
- W którym szpitalu. Mów - spojrzałem na Louis'a, który jedynie zaprzeczył.
- Jakbyś raczył odebrać ten cholerny telefon to byś wszystko wiedział - krzyknąłem. Niech on zniknie z naszego życia, z życia Zoe. Zza rogu wyłonił się Payne z czarną torbą w ręce. Dałem znać moim 'ochroniarzom', że mogą mnie puścić i nic nie zrobię. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni i wyjęłam z niej kartkę z kilkoma zdjęciami. Oderwałem jedną i położyłem na stole.
- Jesteś cholernym dupkiem. Zastanów się nad tym co właśnie straciłeś. Zoe nie chce Cię znać - wyszedłem z pomieszczenia uderzając w niego barkiem. Chwyciłem torbę po czym powiedziałem bezdźwięczne 'Dziękuję' w stronę Payne'a na co on skinął tylko głową i się uśmiechnął.
- To drugi miesiąc. Nie czekajcie na mnie, nie wiem kiedy wrócę - krzyknąłem ubierając się. Trzasnąłem drzwiami i zbiegłem po schodach kierując się do garażu. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon opuściłem podwórko. Droga do szpitala dłużyła mi się niemiłosiernie. Poczułem wibracje w kieszeni moich spodni. Zatrzymałem się na czerwonym świetle i odczytałem wiadomość.
LOU: W którym szpitalu leży Zoe?
Odpisałem szybko zauważając, że światło zmieniło kolor na żółty. Wjechałem na parking po czym pośpiesznie wysiadłem. Wyjąłem torbę z bagażnika. Drogę już znałem, więc odnalezienie pokoju nie trwało zbyt długo. Teraz pewniej chwyciłem za klamkę. Uśmiechnąłem się do niej jednak tego nie odwzajemniła.
- Zayn cały czas do mnie wydzwania - powiedziała.
- Rozmawiałaś z nim? Wrócił do domu -przeczesałem ręką włosy.
- Wyłączyłam telefon. Nie chcę go widzieć i słyszeć - uśmiechnęła się klepiąc miejsce obok siebie na łóżku. Usiadłem na nim ukradkiem. Jej dłoń spoczęła na mojej. Zacząłem kreślić nieokreślone kształty kciukiem po jej delikatnej skórze. Spojrzała na nasze dłonie, a jej lewy kącik ust uniósł się. Dźwignąłem jej rękę kładąc na mój zimny policzek. Uniosłem głowę by spojrzeć w jej błękitne oczy. One zrobiła to samo. Nasz wzrok spotkał się. Wplotła swoje palce w moje włosy. Odległość miedzy nami niebezpiecznie się zmniejszyła. Dzieląca nas przestrzeń wynosiła kilka milimetrów. Zamknąłem oczy i poczułem jej miękkie i pełne usta na swoich. Pogłębiłem pocałunek, a nasze języki współgrały ze sobą idealnie.
- Co tu się do kurwy dzieje? - usłyszałem za sobą dobrze znam mi głos. Natychmiast się od niej odsunąłem.
- Skąd ty tu- zacząłem się jąkać. Mulat wyjął z kieszenie telefonem.
- Mówi Ci to coś - zaśmiał się.
- Cholera - zaklnąłem pod nosem. No tak to był telefon Lou.
- Wypieprzaj stąd - wysyczałem.
- Mam prawo być ze swoją narzeczoną. Ty stąd wypieprzaj - złapał za moje ramie.
- Nie waż się jej tak nazywać. Rozumiesz. Ona już nie jest TWOJA - przyparłem go do ściany podkreślając ostatni wyraz.
- A może dziecko też nie jest moje? - założył ręce na piersi.
- Dość tego - krzyknęła. Natychmiast się do niej odwróciłem. Płakała.
- Nie sądziłam, że zniżysz się do tego stopnia. Kochałam Cię. Rozumiesz?  A teraz wynoś się stąd. Jesteś dla mnie nikim. Nie istniejesz- chwyciła za pierścionek, którego nie ściągała odkąd go dostała. Rzuciła nim w Malika - podaruj go Perrie - po tym co powiedziała zrobiła się cała blada. Zaczęła głęboko oddychać.
- Zoe co się dzieje? - podbiegłem do jej łóżka. Nie odpowiedziała tylko zgięła się wpół. Od razu pobiegłem w stronę drzwi popychając Zayn'a  na ścianę. Wybiegiem z pokoju po lekarza.








Przepraszam za opóźnienie, ale świąteczne sprzątanie i opieka nad kotem zabierała mi większość czasu. Ten rozdział dodany tak ma święta. A więc życzę wam:
-dużo hajsy,
-masy prezentów,
-udanego sylwestra,
-rodzinnej atmosfery,
-spotkania idola w przyszłym roku,
- i czego sobie tylko zamarzycie.
Merry Christmas!


Ps.Jeszcze w tym tygodniu pojawiają się nowi bohaterzy (: