wtorek, 30 września 2014

Rozdział 14

Obudziłam się i bezszelestnie udałam się do pokoju. Wyjęłam świeżą bieliznę i odpowiednie ciuchy do dzisiejszej pogody. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa.
Zeszłam na dół do kuchni i zabrałam się za robienie śniadania. Lodówka była pełna. Jak? Nie mam pojęcia. Zmiksowałam ciasto, wycisnęłam sok z świeżych pomarańczy. Gotowe naleśniki nałożyłam na talerz i ustawiłam go na tacę po czym zaniosłam ją do salony.
- Dzień dobry siostra - usiadłam obok niej. Ona uśmiechnęła się i przeciągnęła. Zjadłyśmy pożywne śniadanie to znaczy ja zjadłam, bo zrobiłam sobie płatki owsiane z owocami i jogurtem.
- Jak zjesz to pójdziemy na spacer po Londynie. Co Ty na to? - spytałam. Dziewczyna jedynie pokiwała twierdząco głową. Dokończyła jeść i pobiegła na górę. Po 15 minutach była już na dole. Ubrałyśmy buty i opuściłyśmy dom.
- Gdzie się wybieracie? - spytał Mark.
- Na spacer - odpowiedziałam.
- Idę z wami - powiedział stanowczo.
- Nie trzeba - uśmiechnęłam się.
- Muszę - dodał. Spojrzałyśmy na  siebie i wzruszyłyśmy ramionami. Ruszyliśmy przed siebie, a nasz ochroniarz parę metrów za nami. Dotarliśmy do parku. Podeszliśmy do budki z lodami.
- Ja poproszę jabłkowe lody z bita  śmietaną i polewą toffi - zadeklarowałam.
- Dla mnie truskawkowe z bitą śmietaną i polewą truskawkową - powiedziała uradowana.
- I jeszcze... - odwróciłam się i ruchem ręki pokazałam by Mark podszedł do nas
- Wybieraj - powiedziałam do niego.
-  Jestem w pracy. Nie wypada mi - odpowiedział.
- Jak nie wybierzesz sam to zrobię to za Ciebie - założyłam ręce na piersi.
- Dobrze. Poproszę kawowe - powiedział speszony.
- I do tego także bita śmietana i polewa toffi - zapłaciłam i podałam każdemu to co zamówił.
- Nie bądź taki oficjalny. Jesteś z nami. Wyluzuj - szturchnęłam go łokciem.
- Postaram się - odpowiedział pół szeptem. Usiedliśmy na jednej z nielicznych  ławek. Wybraliśmy taką, która znajdowała się w słońcu.  Założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos. Zaczęłam pałaszować loda.
 - Ciekawe co u chłopaków - posmutniałam. Minął tylko jeden dzień, a tak bardzo mi ich brakuje.
- Pewnie mają teraz chwilę dla siebie, później będą się przygotowywać do koncertu - odpowiedział nasz towarzysz. Wyjęłam mój telefon i zrobiliśmy sobie zdjęcie po czym wysłałam je do Niall'a. Nie odpisał tylko po prostu zadzwonił. Zrobiłam na głośnomówiący.
- Hej piękne i Mark - powiedział uradowany.
-  Hej przystojniaku - odpowiedziałyśmy chórem.
- Co robisz? - spytałam.
- Za pół godziny mam próbę - słyszałam w jego głosie nutkę niezadowolenia. Zaśmialiśmy się. Nagle podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Mogę prosić o autografy? - spytała niepewnie.
- Jasne - krzyknął Horan do telefonu. Zdezorientowana brunetka spojrzała na mnie.
- To tylko Niall Horan. I tak damy Ci autografy - uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Też bym Ci dał, ale nie mam jak - wtrącił Nialler.
- Możesz się na chwilę zamknąć? - spytałam.
- Przepraszam - powiedział - wcale nie - dodał szeptem. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Reszta ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Porozmawialiśmy jeszcze trochę z dziewczyną o imieniu Zara. Blondyn też musiał już kończyć. Obowiązki go wzywały.
- Głodna jestem - powiedziała nagle Pezz.
- W sumie to ja też - wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę centrum Londynu. Skierowaliśmy się do Nando's. Zajęliśmy wolny stolik. Podszedł kelner i przyjął nasze zamówienie. Ja wybrałam sałatkę z kurczakiem, Perrie pizzę, a Mark skrzydełka w ostrej panierce.
- Co będziemy robić? - spytałam po chwili.
- Może jakiś film obejrzymy? - zaproponowała blondynka.
- This Is Us - spytałam, a wręcz stwierdziłam. Roześmialiśmy się. To było naprawdę miłe popołudnie jednak pora się zbierać do domu. Po drodze zrobiłyśmy zakupy na dzisiejszy wieczór. Po powrocie do domu przebrałyśmy się w dresy jednoczęściowe.
Ja różowy, a Pezz niebieski. Rozsiadłyśmy się na kanapie i byłyśmy gotowe do oglądania. W między czasie zrobiłyśmy sobie zdjęcie na tle ekranu telewizora i dodałyśmy je na Twitter'a. W pewnych momentach tarzałyśmy się po podłodze zaś w innym płakałyśmy. Po zakończeniu się filmu rozeszłyśmy się do pokoi. Chwyciłam za telefon i wystukałam numer do Malika. Nie odebrał. Pewnie już śpi.
 ***
Minęło pięć dni. Chodziłyśmy po Londynie, byłyśmy na zakupach i takie tam. Zostały nam dwa dni. To tak szybko minęło. Siedziałyśmy na kanapie, oglądając jakiś kanał plotkarski, bo obecnie nic nie leciało ciekawego. Wcinałyśmy ciasto czekoladowe.
- A teraz zmienimy temat. Dzisiaj za godzinę odbędzie się kolejny koncert One Direction w Bostonie. Zayn Malik zachowuje się jakoś dziwnie. Nie bawi się tak samo dobrze jak reszta. Ciekawe co jest tego przyczyną - zakończył swoją wypowiedź redaktor. Zrobiło mi się smutno. Wstałam i poszłam do pokoju. Przebrałam się w coś odpowiedniego do biegania. Zbiegłam na dół i zwróciłam się do Pezz.
- Idziesz ze mną? - zadałam szybkie pytanie i oczekiwałam równie szybkiej odpowiedzi.
- Jasne - zrobiła to samo co ja  i pobiegła na górę. Minęła parę minut i już była z powrotem. Zakluczyłam dom i zajrzałyśmy do Mark'a by poinformować go, że idziemy biegać. Ruszyłyśmy do parku. Włączyłyśmy sobie muzykę. Biegłyśmy nie odzywając się do siebie. Pezz widziała, że coś ze mną jest nie tak. Zatrzymała się i zwróciła w moją stronę po czym zadała proste pytanie.
- Co się dzieje? - spytała.
- Ja po prostu za nim tęsknię. Dzisiejsza wypowiedź po prostu mnie dobiła - rozkleiłam się na jej ramieniu.
- Cii. Jeszcze tylko dwa dni. Dasz radę - przytuliła mnie. Niby nic, ale naprawdę dodało mi to sił. Byłam szczęśliwa, że miałam ją przy sobie. Zaczęłyśmy się ścigać.  Było przy tym dużo śmiechu. Stwierdziłyśmy, że w nagrodę pójdziemy do cukierni. Zamówiłyśmy sobie po kawałku ciasta czekoladowego z bitą śmietaną i do tego gorącą czekoladę. Dodałam twett'a ze zdjęciem naszego zamówienia z dopiskiem ' Poszłyśmy biegać, skończyłyśmy w cukierni '.
- Dzisiaj chłopcy mają koncert w Bostonie może zobaczymy zamiast jakiegoś filmu ich koncert na żywo? - spytałam upijając łyk gorącej cieczy. Pezz jedynie się zaśmiała.
- Co było w moim pytaniu śmiesznego? - zadałam jej kolejne pytanie jednak ona nadal się śmiała.
- Bo.... Bo ty jesteś cała w czekoladzie - jej oddech unormował się. Zobaczyłam swoje odbicie w ekranie mojego telefonu po czy sama wybuchłam śmiechem. Oblizałam swoje wargi z czekoladowego pudru. Przesiedziałyśmy tam chyba jeszcze z godzinę. Zostałyśmy przy tym, że będziemy oglądać koncert One Direction. Wróciłyśmy do domu. Wzięłam prysznic i przebrałam się w bluzkę mulata, krótkie spodenki i skarpetki. Włosy spięłam w luźny kok. Zabrałam laptop i zeszłam na dół. Podłączyłam go do telewizora. Natychmiast zadzwoniłam do Malika.
- Hej misiek - powiedziałam radośnie gdy ujrzałam jego uśmiechniętą twarz.
- Hej słońce - odpowiedział - nie będę mógł z tobą długo rozmawiać, bo za niedługo mam koncert - posmutniał.
- Więc go teraz nie marnuj - spojrzał na mnie tymi jego czekoladowymi oczami.
- Widziałem twojego twett'a - zaśmiał się.
- Przebiegłyśmy dość spory kawałek, więc stwierdziłyśmy, że należy nam się jakaś nagroda - wstałam z miejsca i poszłam do kuchni po szklankę wody.
- Tak bardzo chciałbym się teraz do Ciebie przytulić - powiedział.
- Ja też. Chciałabym leżeć obok Ciebie - wróciłam na miejsce i  usiadłam po turecki.
- Ślicznie wyglądasz w mojej koszulce - zaśmiał się.
- Ty za to słodko wyglądasz bez niej - przygryzłam dolną wargę.
- Bo się zarumienię - przeczesał ręką włosy.
- Mówiłeś coś reszcie?- spytałam.
- Nie, ale chyba coś podejrzewają - nagle do salonu weszła Pezz.
- To ja może pójdę jednak do pokoju nie będę wam przeszkadzać - powiedziała speszona.
- Nie siadaj pewnie chłopcy też się za raz przypętają - poklepałam miejsce obok mnie.
- Jak wam się film podobał? - spytał.
- Był mega - powiedziała z uśmiechem na twarzy Perrie. W pewnej chwili tak jak mówiłam do pokoju zaczęła dobijać się reszta zespołu.
- Co tak długo nie otwierasz? - usłyszałyśmy w tle przez co zaczęłyśmy się śmiać.
- Zoe! - usłyszałam krzyk Horana.
- Niall! - również krzyknęłam. Na ekranie pojawił się blondynek. Reszta też się z nim przywitała.
- A zapowiadała się spokojną rozmową - powiedział załamany Zayn.
- Jeszcze dwa dni - westchnęłam.
- Woho - odezwał się Tommo.
- Wiem, że zrzędzę, ale mamy koncert - podrapał się po karku Liam.
- Macie się postarać - zaczęłam.
- Będziemy was oglądać - skończyła uradowana Perrie. Oni spojrzeli na nas ze zdziwieniem.
 - Gdzie? - spytał Hazza.
- W salonie na kanapie - odpowiedziałam.
 - Trzymamy kciuki -  dodałam. Pomachaliśmy sobie na pożegnanie i rozłączyliśmy się. Poszłyśmy, więc do kuchni. Zrobiłyśmy sobie popcorn i takie tam. Dwie minuty przed czasem zajęłyśmy miejsce na kanapie. Zaczęło się odliczanie. Na scenę wpadli chłopcy. Szalałyśmy po całym salonie. Nadszedł czas na kolejny utwór.
- Następna piosenka jest dedykowana dla osoby, za którą naprawdę tęsknimy - powiedział z trudem Zayn. On przeżywa nasze rozstanie tak bardzo jak ja. Zgasiłyśmy światło. Wysłałam do niego wiadomość. Potajemnie ją odczytał.

Dostałam od niego zdjęcie. Z dopiskiem ' Nie ma nic piękniejszego od Ciebie. '. Po moim policzku spłynęła łza. Zaśpiewał swoją zwrotkę tak pięknie jak nigdy dotąd. Kamera została skierowana na Malika. Chłopak cmoknął do niej. Włączyłam światło. Zaczęła się kolejna piosenka 'Teenage Dirtbag'. Zaczęłyśmy skakać po kanapie.
* w tym samym czasie*
 Zayn
Ciężko było mi zapowiedzieć tą piosenkę. Jeszcze tylko 2dni, muszę dać radę. Z myślą, że patrzy teraz na mnie było mi lepiej. Zaczęliśmy lać się wodą. Harry jak to Harry polewał także fanki. Niall miał zamiar wylać na mnie kolejną butelkę gdy poczułem wibracje w kieszeni. Zatrzymałem się, więc Horan nie wyrobił i wylądował na podłodze.
- Żyje - powiedział. Nie przestając się śmiać wyjąłem telefon. Odblokowałem go i odczytałem wiadomość. Jej zawartość zmieniła wszystko.

1 komentarz:

  1. Nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się co było napisane w tej wiadomości. Rozdział jak zwykle świetny :) /Julia

    OdpowiedzUsuń